Christina Dodd - Słoneczny skarb 06 - Listek figowy, Christina Dodd

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przełożyła
Hanna Rostkowska-Kowalczyk
Warszawa 2002
Tytuł oryginału:
That
Scandalous Evening
Projekt okładki:
Beata Kulesza Damaziak
Korekta:
Alicja Chylińska
Copyright © 1998 by Christina Dodd
Copyright © 2002 for the Polish translation by Wydawnictwo „bis"
ISBN 83-88461-58-3
Wydawnictwo „bis"
ul. Lędzka 44a
01-446 Warszawa
tel. (0-22) 877-27-05, (0-22) 877-40-33; fax (0-22) 837-10-;
e-mail:
Druk i oprawa: Białostockie Zakłady Graficzne SA
Chatowi Gilmore'owi,
mojemu ojcu i przyjacielowi.
Oraz Lillian Gilmore.
Cały świat uznał,
że jesteś najwspanialszą, najmilszą kobietą,
jaką dane nam było poznać.
Kocham was oboje.
ROZDZIAŁ 1
- Miejmy nadzieję, że nikt nie pamięta tamtego
skandalu. - Eleazer Morant patrzył na szwagierkę
z góry, kręcąc swym króliczym nosem. - Nie pozwo­
lę, aby dobre imię mojej córki splamione zostało
wspomnieniem twojej niesławy.
Sztywno wyprostowana panna Jane Higgenbo-
them siedziała na twardym krześle, ubrana w nie­
modny, brązowy kostium podróżny. Wiedziała, że
przedstawia sobą obraz dostojeństwa i spokoju. Po­
święciła wiele wysiłku, żeby osiągnąć tę postawę,
zwłaszcza w takiej chwili, jak teraz. Była pewna, że
Eleazer nie wezwał jej do swojego mrocznego poko­
ju, aby dyskutować o dawnym skandalu. O co więc
chodziło?
Starannie modulując głos, powiedziała: - Nie są­
dzę, żeby towarzystwo było nadal zainteresowane
wydarzeniami, które miały miejsce tak dawno. Zaję­
ci są już innymi, smacznymi kąskami.
- Tylko że tamten skandal dotyczył lorda Black-
burna.
Opuściła wzrok na obciągnięte rękawiczkami
dłonie. Powóz czekał. Adorna czekała. Czekał
Londyn.
7
Tymczasem Eleazer nie przestawał mówić. - Lord
Blackburn jest jednym z najbogatszych ludzi w An­
glii. Nadaje ton. Wszyscy go naśladują. - Aż mu pal­
ce pobielały, gdy mocno zacisnął dłonie na porę­
czach staromodnego fotela z wysokim oparciem. -
Jednak mimo to istnieją ludzie, którzy nadal wołają
na niego Figgy.
Jane zadrżała. - Od czasu mojego powrotu z Lon­
dynu zachowywałam się bez zarzutu - odrzekła
dzielnie.
- Ale nadal rysujesz - Eleazer użył tonu, jakby
rzucał oskarżenie o prostytucję.
- Wszystkie damy rysują.
- Ale ty masz za duże zdolności.
- Postaram się rysować gorzej.
- Nie bądź taka dowcipna, moja panno. Doskona­
le wiesz, że twoje portrety są bardzo krytyczne.
Jej portrety byty zaledwie składającymi się z paru
kresek szkicami, odbiciem wrażenia, jakie na Jane
wywierali otaczający ją ludzie. Ale pewnego razu
Eleazer zobaczył swoją podobiznę z oczami, w któ­
rych błyszczało skąpstwo. Nie zapomniał tego - ani
nie przebaczył.
Pomachał jej przed nosem otwartą księgą rachun­
kową. - Do dziś nie mogę uwierzyć, że sfinansowa­
łem ci ów pechowy sezon w Londynie. Nie miałem
obowiązku ponoszenia tamtych wydatków, ale zrobi­
łem to na prośbę mojej drogiej Melby. Powiedziałem
jej wtedy, że nic dobrego z tego nie wyniknie. - Prze­
jechał paznokciami po skórzanej oprawie. - I jak za­
wsze miałem rację.
Tyle razy już to słyszała. Jedenaście lat temu zapła­
cił za jej stroje i wynajął dom w modnej dzielnicy Lon­
dynu. I jak mu się odwdzięczyła? Spowodowała kata­
strofę. Ale Eleazer niczego nie uczynił dla niej. Zrobił
8
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzonowiec.htw.pl
  • Odnośniki