Charrette Robert N. - Sekrety mocy 02 - Wybieraj swych wrogów z rozwagą, Biblioteczka SF i Fantasy

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ROBERT N. CHARRETTE
W
YBIERAJ
SWYCH
WROGÓW
Z
ROZWAGĄ
(T
ŁUMACZENIE
: S
ŁAWOMIR
D
YMCZYK
)
CZĘŚĆ l
WSZYSCY NOSIMY MASKI
ROZDZIAŁ 1
Trzy dni temu ból wydawał się nie do zniesienia. Ale w miarę, jak mijał czas, wraz ze
stępieniem zmysłów cierpienie malało. Jeszcze do dzisiejszego ranka myślała, że zdołała się
do tego przyzwyczaić. Wtedy zaczęły się kurcze. Paraliżujący ból szarpał ją coraz częstszymi
całodobowymi atakami. Teraz było prawie ciemno.
Nie odważyła się krzyknąć.
Następny skurcz szarpnął jej jelitami i przeciskał się przez ciało, paląc wnętrzności
przeszywającym bólem. Wbrew wysiłkowi woli krzyknęła, kiedy mięśnie ścisnęły się w
silnych konwulsjach.
Gdy fala bólu przeszła, leżała dysząc, pewna, że zdradziła się. Powoli, pełna bólu,
wciągnęła się głębiej w mrok wybranej przez siebie kryjówki. Mieszkańcy tego zrujnowanego
domu, jeśli jacykolwiek istnieli, pozostawali w ukryciu. Towarzyszyło jej tylko cierpienie.
Jęcząc z bólu, który wzmagał się przy każdym poruszeniu, zmuszała swoje nogi, by dźwigały
ją w górę po schodach. Gdyby mogła dostać się dosyć daleko stąd, mogliby jej nie znaleźć
dziś w nocy. Szalejący ogień w jej wnętrzu groził, że ją pokona, lecz ona, jedną ręką ściskając
brzuch, a drugą podpierając się o ścianę klatki schodowej, szła dalej.
Zdołała pokonać tylko dwie kondygnacje, zanim upadła skowycząc. Po cichu
przeklinała zanikające siły. Orki muszą być wytrzymałe. Siła fizyczna, którą dysponowała
przez ostatni rok, była jedyną rekompensatą za jej przemianę, a teraz cała energia ją
opuszczała. Tak jak Hugh i Ken przed nim. Nawet brat zostawił ją, aby pozbyć się jej wraz z
resztą niepotrzebnych śmieci.
Oni wszyscy powinni zgnić w piekle.
Płomień wewnątrz powoli gasł, ból był palący, ale znośny. Kiedy się cofnął,
uświadomiła sobie, że jej członki strasznie zdrętwiały. Wyczerpane wspinaczką mięśnie
drżały. Jej skóra była wilgotna od potu i swędziała nieznośnie; miała ochotę zwymiotować.
Pozycja na podeście do lądowania pozwalała jej zajrzeć w głąb jednego z
opuszczonych mieszkań. Przez okno w pokoju widziała ciemniejące niebo. Na zewnątrz żywo
iskrzyły się światła Hongkongu, tworząc wspaniałe, pulsujące gwiazdozbiory. Piskliwy,
monotonny dźwięk policyjnych syren dryfował wzdłuż ulic. To nie dawało nadziei na
ratunek. Nikt z policji korporacyjnej nie zaglądał do Walled City. Nawet tutejszy oddział
Agencji Policyjnej - pazernych najemników - niełatwo byłoby przekupić, aby zjawił się w
Walled City po zapadnięciu zmroku. Gangi rządziły Walled City i wiele z nich dla zabawy
polowało na przemienionych.
Z dołu klatki schodowej doszedł ją dźwięk szurających nóg. Zamarła. Fizyczna męka
znikła w przypływie strachu. Modląc się cały czas, wytężała słuch, aby usłyszeć coś więcej.
Hałas zaczął się na nowo i rozpoznała odgłos kroków na schodach.
Podparła się rękoma, usiłując się wyprostować. Świat zawirował wokoło, lecz zdołała
utrzymać się na nogach i przejść chwiejnym krokiem w górę następną kondygnację schodów.
Ten podest, jak poprzedni, był również zawalony śmieciami, lecz kilka mieszkań na tym
piętrze miało jeszcze drzwi. To mogło oznaczać, że ktoś nadal tutaj mieszka. Mając nadzieje,
że myśliwi nie będą rozszerzać poszukiwań na zajmowane tereny, wybrała jedne z otwartych
drzwi i skierowała się do nich. Przechodzące przez nie uderzyła głową o nadproże. Uderzenie
wywołało jej mimowolny syk.
Na dole w ciemnościach nagle zapanowała cisza.
Nasłuchiwała, lecz nie było żadnych odgłosów. Myśliwi pewnie też nasłuchiwali.
Mijały minuty.
Dobrze widziała w ciemnościach. Gdyby stanęła przy balustradzie i spojrzała w dół,
mogłaby zobaczyć kto stoi na schodach.
Nie odważyła się spróbować. Nawet gdyby była w stanie opanować zawrót głowy,
mogłaby się narazić. Istnieli inni, którzy potrafili widzieć w ciemnościach nawet lepiej niż
ona.
Nogi znowu zaczęły drżeć i poczuła, jak pobudzona strachem energia słabnie. Już
dłużej nie była w stanie pozostać w pozycji stojącej. Schylając głowę, przemknęła przez
przejście. Wyciągnęła rękę, chwyciła drzwi i obracając powoli zamknęła je. Nie wydały
żadnego dźwięku, który mogłaby wykryć. To dobrze. Jeśli ona nie słyszy, to oni również nie.
Zamków w drzwiach nie było, tylko odłupane drewno świadczyło o ich dawnej
obecności. Wszystko jedno, gdyby myśliwi wyśledzili ją tutaj, zamknięte drzwi nie
zatrzymałyby ich. Miała nadzieje, że nie będą przechodzić tędy.
Ten pokój to chlew - schronienie dla włóczęgów i bezdomnych. Porozrzucane kawałki
osłonek na chipy świadczyły, że gościły tu grupy Lepszych Niż Życie. Chyba tylko
komputerowy retusz za pomocą symulatora zmysłów mógłby przemienić to szambo w
miejsce, jako tako nadające się do chwilowego zamieszkania. Chwilowego? Może przyjdzie
jej tutaj spędzić resztę życia.
Nie zobaczyła niczego, co by mogło być użyte jako broń. To naprawdę nie miało
znaczenia - miała tylko siłę, by stać, o w
a
lce nie mogło być mowy. Przeszła chwiejnym
krokiem po zasypanej gruzami podłodze, ledwo dochodząc do odległej ściany, zanim nogi
odmówiły jej posłuszeństwa.
Znalazła
się na podłodze, nie wiedząc, czy padając nie narobiła
hałasu. Nie było słychać tupotu poławiaczy orków, biegnących w górę po schodach. Może jej
upadek był wystarczająco cichy. Może nie przyjdzie im do głowy zajrzeć do tego
pomieszczenia. Może będzie mogła wrócić do dawnego życia.
Ten squat to okropne miejsce do umierania. Przybita i zwinięta w kłębek czekała.
Gdyby miała dość sił, mogłaby krzyczeć.
Po drugiej stronie drzwi usłyszała delikatne szuranie miękkich podeszw. Ktoś
znalazł
jej kryjówkę. Mdlejąc usłyszała, jak ktoś przyczajony wciąga powietrze. To był zwierzęcy
odgłos, podobny do węszenia psa. Po chwili hałas ustał, potem usłyszała krótkie skrobanie
szponowatych paznokci, drapiących drewno na szczycie drzwi. Potem znowu krótki odgłos
węszenia, za chwilę wszystko ucichło.
Nie było powodu, by przypuszczać, że prześladowca odszedł. Być może cierpliwie
nasłuchuje pod drzwiami, czekając aż ona zrobi ruch, który mógłby j ą zdradzić. Gdyby miała
siły, mogłaby przekraść się przez okno i wykorzystać szansę, jaką dawała jej rozpadająca się
fasada domu. Tydzień temu miałaby dość sił, aby wspiąć się na mur i ukryć. Teraz jej ciało
było zbyt słabe. Mocny był tylko jej strach.
Wiedziała, że nie zwariowała ze strachu, kiedy zauważyła poruszającą się klamkę.
Obracała się powoli tak, jakby sam prześladowca bał się, że nagły ruch może wystraszyć jego
ofiarę. Drapieżniki poruszają się w ten sposób: powoli, z wielką ostrożnością.
Pomyślała, że jej domysły na temat charakteru prześladowców były błędne. Gangi
robiły widowisko ze swojej roboty. Taka ostrożność nie była w ich stylu. Oni nie
przejmowaliby się tym, że przeszkadzają komukolwiek w budynku. Akurat, pchaliby się do
środka i gdyby weszli nie tam, gdzie trzeba, pakowaliby się na grandę dalej. To ukradkowe
zbliżanie się wskazuje na łowcę, który nie chce przeszkodzić żadnemu rezydentowi.
Zdecydowawszy, że nie podkradają się do niej poławiacze orków, nie poczuła ulgi. Istnieli
gorsi, znacznie gorsi łowcy, którzy przemierzają noc w Świecie Przebudzonych.
Klamka została puszczona, drzwi otworzyły się. Poruszając się powoli otworzyły się
szerzej tak, że mogła zobaczyć podest.
Nikogo tam nie było.
Bezradna wobec czegoś, co skradało się do niej wpatrywała się w przestrzeń. Coś
poruszyło się nisko po lewej stronie futryny i ukazała się twarz. Nachylenie głowy
sugerowało, że właściciel twarzy przykucnął, zanim rozejrzał się wokoło - prosta ostrożność,
żeby uniknąć bezpośredniego wystawienia na cel.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzonowiec.htw.pl
  • Odnośniki