Coulter Catherine - Pieśń 03 - Sekretna pieśń, romans 2

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
CATHERINE COULTER
SEKRETNA PIEŚŃ
PROLOG
Marzec 1275,
niedaleko hrabstwa Grainsworth
Daria pragnęła, by kłębiące się nad nią ciężkie chmury uwolniły ze swego wnętrzu
płatki śniegu. Chciała, by śnieg mroził jej twarz, szczypał w uszy i spływał po twarzy wraz z
gorącymi łzami.
Ale śnieg nie spadł nawet późnym popołudniem, choć robiło się coraz zimniej, a silny
wiatr wyginał i łamał nagie gałęzie dębów rosnących wzdłuż drogi.
Ubrana w podbitą gronostajami pelerynę, dziewczyna skuliła się i przymknęła oczy.
Henrietta, jej klacz, parła do przodu z pochylonym łbem, próbując dotrzymać kroku koniowi
podążającemu przed nią. Drakę, dowódca straży lorda Damona, odwracał się co chwila, by
sprawdzić, czy dziewczyna posłusznie jedzie za nim, czy nie umknęła jakimś cudem, kiedy
nie patrzył, i czy zachowuje się cicho. Nie był człowiekiem złym ani okrutnym, ale
pozostawał poddanym jej stryja i wykonywał jego rozkazy bez wahania. Wiedziała, że nigdy
nawet nie przyszłoby mu do głowy zapytać, jakim prawem jego pan swobodnie dysponuje
losem bratanicy. Była przecież kobietą i wszystkie decyzje podejmowano za nią.
Nie miała wyboru. Wiedziała, że nigdy nie może decydować o sobie. Jednak dopiero
teraz stało się to oczywiste. Wcześniej, jako dziecko, Daria musiała czasem słuchać poleceń
stryja, ale nigdy nie narzucał jej niczego, co napawałoby ją pragnieniem śmierci. W końcu
czego mógł wymagać od dziecka? Teraz miała siedemnaście lat, a to wystarczyło, by została
zmierzona, zważona i oszacowana. Nie była już dzieckiem, a stryj szybko to zauważył i
odpowiednio się zachował. Dziewczyna musi odejść od ojca albo, jak w jej wypadku, stryja i
wyjść za mąż. Własność mężczyzn przechodziła z rąk do rąk. Nie mogła wybrać sama. Nie
mogła też się sprzeciwić. Wszystko musi być tak jak rozkazał mężczyzna. Znów czuła
napływające łzy. Nienawidziła ich. Płacz na nic się nie zdał. Płakać można wtedy, kiedy
jeszcze jest nadzieja, a teraz już jej nie było.
Daria wytarła oczy wierzchem dłoni, a kiedy je otworzyła, ujrzała w wyobraźni stryja.
Widziała go tak wyraźnie jak zbroję Drake'a, jadącego tuż przed nią. Ujrzała go w sypialni i
dotarł do niej głęboki, obojętny głos. Słowa, które Usłyszała od niego miesiąc temu, zapadły
jej głęboko w pamięć. Nie, pomyślała, nie mógł być tak obojętny. To tylko udawanie. Pewnie
cieszył się na myśl, że ją poniży, a potem powie, co zaplanował. Nie, stryj Darii nigdy nie był
obojętny w swym okrucieństwie. Wręcz przeciwnie, rozkoszował się nim.
Siedział na pokrytym futrem łożu. U jego boku leżała naga Córa, służąca z zamku.
Kiedy Daria weszła, Córa zaczęła chichotać i zakryła białym króliczym futrem nagie ramiona.
Stryj zaś nie przejął się tym, że sam jest odkryty do pasa i spoczywa w łożu z kochanicą
podczas wizyty siostrzenicy. Oczywiście, wszystko zaplanował. Nie miała co do tego
wątpliwości. Daria nie odezwała się ani słowem. Czekała tylko aż powie, dlaczego po nią
posłał. On zaś milczał przez dłuższą chwilę, leniwie głaszcząc prawą dłonią nagie ramię
Cory.
Daria zamknęła oczy. Wiedziała, że przypomina jej w ten sposób, iż kobieta jest tylko
tym, czym chce ją uczynić mężczyzna.
Daria znów poczuła znajome ukłucie nienawiści i buntu. Gardziła stryjem, a on o tym
wiedział. Zdawało jej się, że bawi go ta jej skrywana nienawiść. Czego chciał? Zobaczyć, jak
płacze, krzyczy, poniża się i okrywa hańbą? Dziewczyna stała prosto. Nauczyła się przy
stryju cierpliwości. Nauczyła się czekać bezgłośnie i nie zachęcać go.
Nie poruszyła się. Wyraz jej twarzy też się nie zmienił.
Nagle stryj, jakby znudziła go ta gra, zarzucił futro na Corę i kazał jej leżeć cicho i
odwrócić się plecami.
- Dość mam twojej gęby - powiedział do Córy, nie spuszczając wzroku z siostrzenicy.
- Posłałeś po mnie - odezwała się w końcu Daria głosem spokojnym, nie zdradzającym
żadnych emocji.
- Tak, posłałem. Wyrosłaś już na piękną pannę. Dwa miesiące temu skończyłaś
siedemnaście lat. Moja mała Córa, chociaż ma piętnaście, tez już jest kobietą. Powinnaś mieć
dzieciaka przy piersi, jak wszystkie kobiety. Za długo cię tu trzymałem. Ale musiałem czekać
na dobrą okazję.
Uśmiechnął się, ukazując białe zęby.
- Ale już za miesiąc będziesz miała męża, a niedługo i dziecię w brzuchu, bo mąż
będzie chętny do robienia dzieci.
Dziewczyna pobladła i cofnęła się o krok. Nie mogła się powstrzymać. Stryj zaśmiał
się.
- Nie cieszy cię myśl o zamążpójściu, droga bratanico? A może boisz się mężczyzn?
Nie pragniesz uciec ode mnie i zostać panią na swoich włościach?
Patrzyła na niego bez słowa.
- Odpowiedz, głupia dziewucho!
- Tak.
- To dobrze. Tak też się stanie. Kiedy wyjdziesz, powiedz matce, że chcę ją widzieć.
Cora tylko wzmogła mój apetyt.
Teraz Daria nawet nie drgnęła. Po chwili otrząsnęła się, jakby coś ją ugryzło.
Wiedziała, że zniewolił jej matkę, jej dobrą, miłą matkę, żonę swego przyrodniego brata. Po
tragicznej śmierci Jamesa z Fortescue, która przydarzyła się kilka lat temu w czasie turnieju w
Londynie, stryj brał matkę do łoża, kiedy chciał. Lady Katarzyna jednak nawet o tym nie
wspomniała córce, nigdy nie narzekała, nie płakała. Kiedy kazano jej stawić się przed
obliczem lorda, szła do Damona bez słowa, nie sprzeciwiając się. Później powracała
milcząca, ze spuszczonym wzrokiem. Czasem usta miała spuchnięte lub skaleczone. Daria
wiedziała dlaczego. Szeptały o tym wszystkie służące i kiedyś je podsłuchała. Teraz jednak
po raz pierwszy wspomniano o tym otwarcie. Stryj chciał, żeby wiedziała. Postanowiła nie
dać się sprowokować. Nie będzie go błagać, by oszczędził matkę. Zapytała tylko:
- Kto ma zostać moim mężem?
- Zaciekawiło cię to? Bez wątpienia spodoba ci się mój wybór.
Przerwał, a w jego niebieskich, wodnistych oczach zobaczyła złośliwy błysk. Oboje
doskonale wiedzieli, że kandydat jej się nie spodoba. Bez słowa, obojętnie czekała, żałując, że
nie trzymała języka za zębami. Nie chciała wiedzieć, jeszcze nie teraz. Ale Damon i tak
odpowiedział:
- To Ralph z Colchester, najstarszy syn hrabiego Colchester. Gościli w Reymerstone,
pamiętasz? To było w listopadzie. Ralphowi bardzo się spodobałaś, jego ojcu też.
- Tylko nie Ralph z Colchester! Nie! Nie za niego! On jest odpychający! Wiele razy
zgwałcił Annę, która ma z nim dziecko i...
Damon ryknął śmiechem. W końcu coś ją poruszyło. Był z siebie zadowolony.
- Tak, wiem powiedział, wciąż się śmiejąc, aż trzęsło się wielkie łoże Założyłem się z
nim. Powiedziałem, że ja i jego ojciec chcemy, by zaraz dał ci dziecko, a żeby się przekonać
czy może mieć dzieci, dałem mu Anny. Ona i tak już była gotowa do rodzenia dzieci. Zaraz ją
zapłodnił. Obaj z jego ojcem bardzo się z tego ucieszyliśmy.
Daria patrzyła na niego oszołomiona i oburzona, ale nie zdziwiona.- Co postawiłeś w
tym zakładzie? -zapytała.
Damon znów się zaśmiał.
- A więc jeszcze się buntujesz? Nieważne. Postawiłem złoty naszyjnik twojej matki.
Ten, który dostała od mego przyrodniego brata na ślubie - mówił i przyglądał jej się uważnie.
Nie dała mu powodu do uciechy. Już i tak za wiele się śmiał. Wzruszyła tylko
ramionami i powiedziała: -I tak nie był wiele wart.
Spojrzała na niego i przez chwilę zdało jej się, że jest podobny do ojca, ale nie była
pewna. Nie pamiętała go już dobrze, choć nie żył dopiero od czterech lat. Ojca jednak tak
często nie było w domu, a podczas swych rzadkich wizyt w Fortescue i tak nie zwracał na nią
uwagi. Była przecież tylko dziewczyną. Użyteczna mogła okazać się jedynie korzystnie
wychodząc za mąż. Jednak James nie był tak gwałtowny jak jego starszy brat.
Teraz ma wyjść za mąż zgodnie z wolą jego przyrodniego brata.
- Co zaproponowałeś Ralphowi i jego ojcu? Mój spadek?
- No cóż, większą jego część, ale nie podoba mi się ton jakim to mówisz. Wstrzymaj
język, bo jak nie, każę wezwać tu twoją matkę, a ona powie ci, ile kosz-tuje
nieposłuszeństwo. Tak, Colchesterowie dostaną większość twego ogromnego spadku, a ja
otrzymam od nich ziemię, która rozszerzy moje włości aż do Morza Północnego. To właśnie
chciałem dostać i czekałem na to cierpliwie. Powiem ci, dlaczego pozwoliłem dorosłej
dziewczynie tak długo trwać w panieństwie. Ralph niedomagał w zeszłym roku i nie
wiedziałem, czy przeżyje. Jego ojciec zaś martwił się, że nawet jeśli chłopak będzie żył, to już
nie będzie mógł mieć dzieci. Ale czekanie się opłaciło. Przeżył i jest płodny, a teraz ja, mała
Dario, mam wszystko, czego pragnąłem.
- To moje pieniądze, mój spadek! Ojciec zostawił mi wszystko, co posiadał. Zabrałeś
to, choć nie należało do ciebie!
Twarz mu pociemniała. Odsłonił futro. Stanął nagi przy łożu. Córa patrzyła nań
zdziwiona. Podszedł do Darii i wyglądał, jakby chciał ją uderzyć, ale nie zrobił tego. Nigdy
jej nie uderzył. To do niego niepodobne. Uśmiechnął się tylko, ale w jasnych oczach płonął
gniew.
- Idź już- powiedział w końcu. Obraziłaś mnie, choć nie wiem, jak ci się to udało.
Powiedz matce, by poczyniła przygotowania do podróży. Dostaniesz wozy z posagiem godne
dobrze urodzonej panny młodej. Jesteś dziedziczką Reymerstonów, więc muszę być hojny.
Nie chcę, by myślano, że jestem skąpcem lub że nie mam dla ciebie rodzinnych uczuć.
Wyjedziesz za trzy tygodnie. Ja przyjadę na twoje zaślubiny. Jeśli będziesz posłuszna, może
przywiozę ze sobą twoją matkę. Chcesz coś powiedzieć? Nie? No to już idź.
Patrzyła przez chwilę na stryja, nie na całe ciało, bo jego męskość i okrywające ją
jasne włosy przerażały dziewczynę, ale na znienawidzoną twarz. Potem odwróciła się i
wyszła z komnaty.
Pamiętała tylko, że Ralph Colchester ma zostać jej mężem.
Matka objęła i poklepywała po plecach płaczącą córkę. Powiedziała też, że
jakiekolwiek małżeństwo, nawet z Ralphem z Colchester będzie lepsze niż pozostanie z
stryjem. Musi stawić temu czoło i zachowywać się jak dama, z godnością, łagodnością i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzonowiec.htw.pl
  • Odnośniki