Claux Nicolas, Biografie seryjnych morderców, Seryjni Zabójcy (bols222)

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Claux Nicolas [wampir z Paryża]
Początek
15 listopada 1994 roku paryska policja aresztowała 22-letniego Nicolasa Claux, który był
podejrzany o morderstwo na Thierry'm Bissonnier'rze. To morderstwo było jednym z najbardziej
brutalnych zabójstw z podtekstem homoseksualnym, jakie zdarzyły się w październiku 1994
roku w Paryżu.
Przewodniczący śledztwu Gilbert Thiel wiedział, że wszystkie siedem zabójstw z października
popełnił jeden człowiek, jednak nawet tak doświadczony stróż prawa jak on nie był
przygotowany na zeznania Clauxa dotyczące kanibalizmu, sadyzmu, ani na żadną rzecz, którą
ten zdążył uczynić w swoim dotychczasowym życiu.
Jednak Nicolas powiedział:
"Gdy zabrano mnie na przesłuchanie, policja dopiero zaczynała przeszukiwać moje mieszkanie.
Znaleźli tam, za moim łóżkiem broń kalibru 22., którą od razu przesłali do laboratorium. Ale to
nie broń ich zaskoczyła. Chciałbym zobaczyć ich miny, gdy weszli do mojego pokoju. Na
półkach leżały fragmenty ludzkich kości i zębów. Z sufitu zwisały kręgosłupy i kości nóg,
wyglądające jak groteskowe modele samolotów. Na regale ustawione były setki najlepszych
kaset dotyczących sadyzmu. Można sobie tylko wyobrazić, co panowie funkcjonariusze wtedy
sobie myśleli. Na półkach, niedaleko telewizora, stały słoiki z ludzkimi prochami, a w rogu
pokoju leżała torba zawierająca kilka par kajdanek, przyrządy chirurgiczne i taśma
samoprzylepna. W mojej lodówce było też kilka torebek skradzionej ze szpitala krwi."
Nie trwało długo zanim testy balistyczne i zebrane dowody potwierdziły, że mordercą
Thierry'ego Bissonnier'a jest Claux. Jednak teraz przed policją stało jeszcze trudniejsze zadanie -
identyfikacja tych wszystkich kości, które znaleźli w mieszkaniu Nicolasa.
Claux powiedział:
"Trochę się wahałem, zanim zdecydowałem się
powiedzieć policji skąd są te szczątki. Ciężko było się
przyznać, że rabowałem groby na kilku gotyckich
cmentarzach w Paryżu. Kiedy zapytali po co była ta krew
w mojej lodówce, bez zastanowienia odpowiedziałem, że
po prostu piłem ją regularnie. Kiedy pracowałem jako
asystant w kostnicy przez dziesięć miesięcy, po
autopsjach wykrajałem kawałki mięsa z ciał, zanosiłem
do domu, gotowałem i po prostu je zjadałem."
Podczas przesłuchiwania Nicolasa zapytano go dlaczego
zabijał, zjadał ciała, pił krew i wykopywał ciała z
cmentarzy. Jednak nie uzyskano odpowiedzi. Być może
wszystkie odpowiedzi tkwią w przeszłości Clauxa.
Pierwsze obsesje
Nicolas Claux urodził się 22 marca 1972 roku w Kamerunie. Jego ojciec był Francuzem,
pracował w banku i z tego właśnie powodu często przeprowadzali się w różne miejsca na długie
okresy czasu. Gdy Nico miał pięć lat przenieśli się do Londynu, później w wieku siedmiu lat
zamieszkał z rodziną w Paryżu, gdzie zostali aż przez pięć kolejnych lat.
Mieszkanie Nico na Coustou 9
O swoim dzieciństwie Nicolas mówi:
"Moje dzieciństwo było zupełnie zwyczajne, za wyjątkiem tego, że byłem bardzo zamknięty w
sobie i miałem naprawdę niewielu przyjaciół. Byłem jedynakiem, nie miałem się z kim bawić,
więc większość czasu spędzałem sam w swoim pokoju. Moi rodzice byli naprawdę mili i dawali
mi wszystko, czego tylko potrzebowałem, ale nigdy nie czułem między nami jakiejś szczególnej
więzi. Nigdy mnie nie przytulali, nie całowali, tylko wiecznie zostawiali samemu sobie. Właśnie
przez to stałem się całkowicie obojętny emocjonalnie, nie umiałem okazywać uczuć. Właśnie
wtedy zaczęła się moja fascynacja śmiercią i okultyzmem. Potrafiłem spędzać całe godziny na
czytaniu książek o wampirach i wilkołakach. Szczególnie zafascynowało mnie zdjęcie posągu
sumeryjskiego demona Pazuzu. Znalazłem je w jednej z książek, które moi rodzice kupili w
Anglii. Ten posąg był dla mnie symbolem czegoś niesamowicie potężnego i starożytnego,
czegoś do czego poczułem prawdziwy szacunek. Kilka lat później zobaczyłem ten sam posąg w
"Egzorcyście" i moja fascynacja okultyzmem wzrosła jeszcze bardziej."
Gdy Nico miał dziesięć lat jego dziadek zmarł na nowotwór mózgu. Po tym wydarzeniu jego
rodzice zaczęli się coraz częściej kłócić, a Nicolas czuł się, jakby obwiniali go o przedwczesną
śmierć dziadka. To właśnie był krytyczny moment w jego życiu - od tej pory jego obsesja na
punkcie śmierci jeszcze bardziej się pogłębiła. Szczególnie zafascynowały go obrzędy
pogrzebowe, wskrzeszanie ludzi i niesamowita atmosfera kostnic oraz cmentarzy. Następnie,
gdy Nico miał dwanaście lat, wraz rodzicami przenieśli się do Lisbony (Portugalia) na cztery
kolejne lata. Tam także nie znalazł kolegów, ponieważ nikt nie zdradzał zainteresowania jego
hobby. Jego poczucie samotności przybrało na intensywności i w końcu zaczął bezwzględnie
nienawidzić wszystkich, którzy go otaczali.
Claux mówi:
"Gdy miałem szesnaście lat, przeprowadziliśmy się z powrotem do Paryża, gdzie mieszkałem
tylko z ojcem. Pamiętam, że wtedy byłem kompletnie zafascynowany cmentarzami - znałem
każdy cmentarz w Paryżu jak własną kieszeń. Pomiędzy rokiem 1990 a 1993 spędzałem w tych
miejscach każdą wolną chwilę. Tak jak botanik studiuje każdą roślinę i kwiat, tak ja studiowałem
zardzewiałe zamki i betonowe nagrobki. Najbardziej jednak lubiłem zajmować się mauzoleami.
Często zaglądałem przez ich szpary, żeby zobaczyć co jest w środku. Niektóre z nich ozdobione
były obrazami lub pięknymi posągami. To działo się niedługo przed tym, jak zdecydowałem się,
żeby zrobić coś, aby zobaczyć z bliska co znajduje się w środku tych grobowców."
W końcu Nico zdobył swoje własne narzędzia, dzięki którym mógł otwierać zamki grobowców.
Gdy były one zbyt zardzewiałe, po prostu wyłamywał je łomem, a kiedy i to nie skutkowało,
wchodził oknem. Pewnego dnia, będąc w jednym z mauzoleów poczuł się jak "władca piekieł".
Te miejsca były jego własnym królestwem. Często przybywał tam w dzień i zostawał aż do
czasu, gdy bramy cmentarza zostawały zamknięte. Wtedy mógł spokojnie kontynuować swoje
eksperymenty.
Odkrywanie królestwa
Po pewnym czasie samo przebywanie na cmentarzach i
włamywanie się do grobowców przestało wystarczać
Nicolasowi. Jego fantazje poszły o poziom w górę i
stały się bardziej sadystyczne:
"Pewnego dnia obudziłem się ze złowieszczą, ogromną
potrzebą, aby wykopać jakieś ciało i przynajmniej go
dotknąć. Wziąłem więc ze sobą łom, kombinerki,
Jeden z cmentarzy na których buszował
śrubokręt, kilka czarnych świec, rękawiczki chirurgiczne i plecak. Następnie udałem się metrem
aż na stację Trocadero. Było już prawie południe. Bramy cmentarza były szeroko otwarte, ale
nikogo tam nie było, gdyż grabarze poszli na lunch. Passy to mały gotycki cmentarz z wieloma
mauzoleami jeszcze z XIX wieku. Znajduje się pomiędzy dwoma dużymi ulicami, więc ciężko
byłoby dostać się tam niepostrzeżenie w nocy, gdy bramy są zamknięte. Ale przecież nikomu nie
przeszłoby przez myśl, że istnieje ktoś, kto mógłby rabować groby w samo południe.
Od początku wiedziałem, za który grób się zabiorę. To był mały grobowiec rodziny rosyjskich
imigrantów, którzy zginęli w rewolucji w 1917 roku. Już kilka dni temu udało mi się otworzyć
tamte drzwi, chociaż później znowu je zamknąłem, aby nikt nie spostrzegł się, że były otwierane.
Jednak teraz do otwarcia potrzebowałem jedynie małego kopniaka. Wtedy czułem się jak
człowiek chory umysłowo - w mojej głowie rozpętał się totalny chaos. Wziąłem więc głęboki
oddech i zacząłem schodzić schodkami prosto do krypty. Nie było tam żadnego innego źródła
światła oprócz świec, które wziąłem ze sobą. Musiałem zdjąć ciężkie betonowe wieko z grobu,
które przytrzasnęło mi stopę, gdy upadało na ziemię, ale to wcale mnie nie zraziło do dalszej
pracy.
Zbadałem trumnę przez chwilę. Była zrobiona z solidnego dębu i
zamknięta mocnymi śrubami. Nie wyglądała na bardzo starą,
więc w środku spodziewałem się znaleźć niedawno pogrzebane
ciało. Najpierw zabrałem się za zdejmowanie śrub, co zajęło mi
mniej niż dziesięć minut. Następnie otworzyłem wieko trumny
łomem. Wtedy poczułem zapach rozkładającego się ciała.
Pachniało jak Thanatyl - środek, który używany jest do
balsamowania zwłok. Wreszcie zobaczyłem ciało. Była to w
połowie przegniła, stara kobieta, owinięta w białe prześcieradło,
na którym znajdowały się brązowe plamy. Jej twarz była jakby
pokryta olejem, ale ja wiedziałem, że to jej skóra wytworzyła
takie związki po śmierci. Jej odór stał się tak intensywny, że
prawie zemdlałem. Próbowałem podnieść jedną stronę
prześcieradła, ale było przyklejone do jej zesztywniałego ciała. Jej zęby wystawały z ust, ale
oczu już nie miała. Wpatrywałem się w jej puste oczodoły i poczułem się jakbym znajdował się
w jakimś wirze. Chwyciłem za śrubokręt i zacząłem kłóć jej ciało po brzuchu, ramionach,
wszędzie. Nie pamiętam co działo się później. Wiem tylko, że gdy się obudziłem, moje ręce i
ramiona pokryte były je wnętrznościami."
Po tamtym wydarzeniu - splądrowaniu swego pierwszego grobu, Nico szukał coraz to nowszych
grobowców do odwiedzenia. Sprawiało mu to wielką przyjemność i zajmował się tym aż do
chwili swego aresztowania.
Gdy fantazje stają się rzeczywistością
Gdy Nico miał 20 lat, wstąpił do wojska, gdzie nauczył się reperować i czyścić broń. Najpierw
wciągnęło go to, jednak po jakimś czasie uznał, że to zbyt nudny styl życia dla niego. Jedyną
rzeczą, która dawała mu satysfakcję były fantazje na temat morderstw. Dlatego już po roku
służenia w armii zrezygnował i chciał zacząć wykonywać jakiś zawód bliski jego fantazjom.
Claux:
"W 1993 roku jedyna szkoła w okolicy odmówiła przyjęcia mnie do pracy, więc postarałem się o
posadę w paryskim szpitalu Saint Vincent-de-Paul. Był to szpital dla dzieci i jednocześnie
najlepsze miejsce, w którym mógłbym mieć kontakt ze zwłokami. Zostałem asystentem w
kostnicy, a moim pierwszym kontaktem z martwym ciałem w tym szpitalu była autopsja
dziesięcioletniej dziewczynki. Drugi asystant pokazał mi wtedy jak rozcinać brzuch i po raz
pierwszy miałem okazję dotknąć całkiem świeżego trupa. Byłem wówczas zupełnie
Nico w katakumbach
zafascynowany tym, jak czerwone a jednocześnie czyste były jej organy."
Jednak Nico nie zagrzał długo miejsca w szpitalu Saint
Vincent-de-Paul. Już w grudniu 1993 roku zaczął pracę
również jako asystant w kostnicy, jednak tym razem w
szpitalu Saint Joseph. Do jego obowiązków tam należała
pomoc w autopsjach, sprzątanie kostnicy oraz
przygotowywanie zwłok do zabiegów.
Nico powiedział:
"Większość autopsji była wykonywana przez nas -
asystentów. Najpierw robiliśmy na ciele nacięcie w
kształcie litery Y, a następnie wycinaliśmy żebra, stawy i
otwieraliśmy czaszkę piłą elektryczną. Później patolog
robił sekcję poszczególnych organów i wkładał je do
pudełka. Po autopsji często zostawałem sam z ciałem, aby je pozszywać, co było moją
specjalnością. Wtedy właśnie zacząłem zjadać paski mięśni z tych ciał. To było właśnie to, o
czym marzyłem przez całe moje życie. Kiedyś rozmawiałem z pewnym rzeźnikiem, który
powiedział mi, że mięso jest lepsze po trzech lub czterech dniach po śmierci. Czasami
zabierałem wybrane kawałki mięsa do domu, aby je ugotować, ale szczerze mówiąc bardziej
smakowały mi surowe. Duże mięśnie ud i pleców były bardzo dobre, ale piersi nie smakowały
mi, ponieważ zazwyczaj było tam dużo tłuszczu. Ludzie często pytają mnie co sobie
pomyślałem, gdy po raz pierwszy urzeczywistniłem moje kanibalistyczne fantazje. Więc żeby
być szczerym, pomyślałem sobie wtedy: 'Wow! Teraz jestem kanibalem! Super!'."
Druga praca Nicolasa w szpitalu Saint Joseph polegała praktycznie na tym, co obowiązki
pielęgniarza. Jednym z jego zadań było dostarczanie toreb z krwią z pobliskiego banku krwi.
Wówczas Nico zaczął kraść pojedyncze torebki krwi, zabierał je do domu i chował w lodówce.
Kiedy krew osiągnęła odpowiednią temperaturę, miksował ją z ludzkimi prochami i pił.
Pierwsza krew
Rankiem, 4 października 1994 roku, Nico Claux zdecydował o tym, żeby kolejna z jego fantazji
stała się rzeczywistością. To była dla niego wyjątkowa fantazja, taka która sprawiłaby, żeby
osiągnął kolejny stopień urzeczywistniania swoich żądz, zdecydowanie lepszy od rabowania
grobów i okaleczania zwłok. Do tej pory czekał na odpowiedni na to czas, chciał przekroczyć
granicę, która może całkowicie odmienić człowieka.
Większość poranka spędził na poszukiwaniu ofiary. Nie miało dla niego znaczenia ile będzie
miała lat, jakiej będzie płci lub rasy. Nico szukał śmierci, niczego więcej i niczego mniej.
Późnym popołudniem zdecydował się poszukać szczęścia w Minitel'u (wczesna wersja
Internetu), gdzie zaczął rozmawiać z mężczyzną imieniem Thierry o sadomasochizmie i
niewolnictwie i homoseksualizmie. Zaraz potem zdecydowali się spotkać i Thierry podał mu
swój adres. Jednak Nicolas wcale nie zamierzał uprawiać z nim seksu.
Nicolas mówi:
"Wówczas spotkania gejów przez Minitel były dość popularne. Domyśliłem się, że to jest
najłatwiejszy sposób, żeby zabić któregoś z nich bez żadnych świadków i miałem gwarancję
pozostania anonimowym, dlatego zdecydowałem się na spotkanie z Thierry'm około południa.
Miałem ze sobą broń kalibru 22., którą schowałem pod kurtką. Kiedy dojechałem na miejsce, do
jednopokojowego apartamentu na strychu, zapukałem do drzwi i podałem Thierry'emu swoje
fałszywe imię, którym wcześniej posługiwałem się w Minitel'u. Otworzył mi drzwi i kiedy
wszedłem do środka, a on jeszcze zamykał drzwi, wyciągnąłem moją broń. Odwrócił się i
Kostnica w której pracował
zobaczył pistolet wycelowany prosto w jego oko. Po chwili nacisnąłem spust, a on upadł na
podłogę bez słowa. To wszystko było bardzo dziwne. Działo się jak na zwolnionym filmie.
Zobaczyłem, że krwawi. Zaraz potem rozejrzałem się trochę po jego mieszkaniu. Kiedy
wróciłem na miejsce, gdzie leżał, zauważyłem, że dalej się rusza i bardzo głośno oddycha, więc
strzeliłem jeszcze raz - w tył głowy. Ciągle żył, więc strzeliłem później jeszcze kilka razy,
chociaż tak naprawdę myślałem, że pierwszy strzał go zabije. Następnie udałem się do kuchni,
gdzie znalazłem ciasteczka, które zjadłem siedząc w rogu pokoju i patrząc na Thierry'ego. Kiedy
skończyłem, postanowiłem szybko się stamtąd zmyć i strzeliłem mu jeszcze raz w plecy, tak dla
pewności. Na koniec jeszcze rozbiłem mu jakąś doniczkę na głowie, zamazałem moje odciski
palców, zabrałem jego książeczkę czekową, kartę kredytową, portfel, prawo jazdy i budzik. No i
odszedłem."
Ciało Thierry'ego Bissonniera leżało tak przez trzy kolejne dni, aż do czasu, kiedy jego rodzice
postanowili go odwiedzić. Gdy zobaczyli w jego mieszkaniu drastyczną scenę, od razu zgłosili
to na policję. Okazało się, że mężczyzna był pracownikiem restauracji i czasami dorabiał jako
muzyk. Był także zaangażowany w związek ze starszym od siebie mężczyzną.
Jednym z pierwszych funkcjonariuszy policji, jacy dojechali na miejsce zbrodni był oficer
śledczy Gilbert Thiel. Dla niego tak brutalne morderstwo, jak to, nie było niczym nowym.
Thierry był ofiarą typowego przestępstwa na tle seksualnym, jakich wiele miało miejsce w
Paryżu każdego roku. Już w tym miesiącu było siedem morderstw dokonanych w podobnych
okolicznościach.
Podczas autopsji Bissonniera wykazano, że pierwsza kula wycelowana była w oko i zatrzymała
się tuż przed mózgiem. Następne podziurawiły głowę Thierry'ego jak sito. Ostatni strzał, oddany
w plecy, natychmiastowo zakończył jego żywot trafiając w serce. Tylko dwa pytania miotały się
wówczas w głowach śledczych: "Kto to zrobił i dlaczego?".
Dlaczego?
Po śmierci Thierry'ego Bissonniera Nicolas popełnił fatalny błąd. W połowie października
poszedł do banku wybrać trochę gotówki korzystając z czeków Bissonniera. Kiedy poproszono
go o jakiś dowód tożsamości, pokazał prawo jazdy swej ofiary z wklejonym własnym zdjęciem.
Oszustwo wykryto dopiero, kiedy bankier porównał podpisy na czeku i prawie jazdy. Nicolas
uciekł zanim policja przybyła na miejsce, jednak od tamtego czasu zaczął się za nim pościg.
Claux:
"15 listopada 1994 roku aresztowano mnie naprzeciwko kabaretu Moulin Rouge. Policja
rozpoznała mnie ze zdjęcia na sfałszowanym prawie jazdy Bissonniera. Wtedy też, kiedy
pokazano mi raport balistyczny z sekcji zwłok Thierry'ego, przyznałem się do jego
zamordowania. Później śledztwo wykazało, że rabowałem groby na kilku paryskich
cmentarzach, kradłem kości i okaleczałem zwłoki. Kiedy spytali mnie dlaczego kradłem krew i
przechowywałem ją w lodówce, od razu powiedziałem, że po prostu ją piłem. Przyznałem się
także do moich niezwykłych nawyków żywieniowych i opowiedziałem o pracy w kostnicy, a
także moim kanibalizmie.
Dlaczego zacząłem zabijać? Najpierw mówiłem, że moim głównym
motywem były rabunki. Jednak to, jak starannie zacierałem ślady było
podejrzane. To musiało być morderstwo z premedytacją. Ponieważ Thierry
był homoseksualistą, policja najpierw myślała, że morderstwo ma podłoże
seksualne. Ale tak nie było. Ja po prostu szukałem śmierci. Niedługo potem
zamknięto mnie w paryskim więzieniu Fleury-Merogis. Jest to miejsce,
gdzie przetrzymuje się podejrzanych aż do czasu rozpoczęcia ich rozprawy
sądowej. Jednak we Francji zazwyczaj na rozprawę trzeba czekać od trzech
do czterech lat, więc, z powodu przepełnienia, także wydłuża się okres
Gilbert Thiel
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzonowiec.htw.pl
  • Odnośniki