Christopher Moore - Baranek, eBooks

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
BŁOGOSŁAWIEŃSTWO AUTORA
Jeśli trafiłeś na te strony, szukając śmiechu, obyś go znalazł.
Jeśli pragniesz być urażony, niech wzbierze Twój gniew i krew zawrze w żyłach.
Jeśli pragniesz przygody, niech ta opowieść kołysze Cię aż po szczęśliwe
zakończenie.
Jeśli chcesz próby lub potwierdzenia swej wiary, obyś doszedł do krzepiących
wniosków.
Wszystkie książki prezentują doskonałość-przez to, czym są, albo czym nie są.
Obyś więc znalazł to, czego szukasz, na tych stronicach lub poza nimi.
Obyś odnalazł doskonałość i rozpoznał ją.
PROLOG
Anioł sprzątał w szafach, kiedy nadeszło wezwanie. Aureole i promienie księżyca
leżały w stosach, posortowane według jasności, sakwy gniewu i pochwy na błyskawice
wisiały na hakach, czekając na odkurzenie. Bukłak glorii przeciekał trochę w rogu i anioł
osuszył go kawałkiem tkaniny. Za każdym razem, kiedy go strzepywał, z szafy dobiegał
stłumiony śpiew chórów, jakby zdejmował pokrywkę ze słoja pełnego chóralnego
Alleluja.
- Razielu, w imię niebios, co ty wyprawiasz?
Archanioł Szczepan stał nad nim, trzymając zwój niczym zwiniętą gazetę nad
siusiającym szczeniakiem.
- Rozkazy? - zapytał anioł.
- Zlatujesz do brudu.
- Dopiero co tam byłem.
- Dwa tysiąclecia temu.
- Naprawdę? - Anioł sprawdził zegarek, po czym zastukał w kryształ. - Jesteś pewien?
- A jak myślisz?
Szczepan pokazał mu zwój, tak by Raziel dokładnie zobaczył pieczęć Krzewu
Gorejącego.
- Kiedy mam wyruszyć? Już tu prawie skończyłem.
- Natychmiast. Zapakuj dar języków i parę pomniejszych cudów. Żadnej broni, to nie
robota z gniewem. Będziesz działał tajnie. Sprawa bardzo dyskretna, ale ważna.
Wszystko tu przeczytasz.
Szczepan wręczył mu zwój.
- Dlaczego ja?
- Też o to spytałem. - I...?
- Przypomniano mi, dlaczego anioły zostały strącone.
-
Oj! To aż takie ważne?
Szczepan zakaszlał, wyraźnie dla efektu, ponieważ anioły nie oddychają.
- Nie jestem pewien, czy powinienem o tym wiedzieć, ale krążą plotki, że chodzi o nową
księgę.- - Chyba żartujesz. Kontynuacja? Apokalipsa Dwa, akurat kiedy wszyscy myśleli,
że mogą bezpiecznie grzeszyć?
- To Ewangelia.
- Ewangelia? Po tak długim czasie? Kto?
- Lewi, którego nazywali Biffem. Raziel upuścił szmatkę i wstał. - To na pewno jakaś
pomyłka.
- Rozkazy pochodzą bezpośrednio od Syna.
- Wiesz przecież, że Biff nie bez powodu nie został wspomniany w innych księgach,
prawda? To absolutny...
- Nie mów tego.
- Ale to taki dupek...
- Gadaj tak dalej, tylko się potem nie dziw, że dostajesz robotę w brudzie.
- Dlaczego teraz, po tylu latach? Cztery Ewangelie jakoś do tej pory wystarczały, i
dlaczego on?
- Bo w rachubie czasu mieszkańców brudu jest jakaś rocznica narodzin Syna i uznał, że
nadeszła pora opowiedzieć całą historię.
Raziel zwiesił głowę.
- Lepiej zacznę się pakować.
- Dar języków - przypomniał mu Szczepan.
- Jasne, bym mógł słuchać przekleństw w tysiącu języków.
- Idź, przynieś dobrą nowinę, Razielu. I przywieź mi trochę czekolady.
- Czekolady?
- To taka przekąska mieszkańców brudu. Szatan ją wymyślił.
- Diabelskie pożywienie?
- Nie można stale jeść opłatków.
Północ. Anioł stał na nagim zboczu wzgórza na obrzeżach świętego miasta Jeruzalem.
Wzniósł ręce i suchy wiatr szarpnął jego białą szatę.
- Wstań, Lewi, który jesteś zwany Biffem.
Wir zakręcił się przed nim, ściągając kurz ze zbocza i formując kolumnę, która przybrała
kształt człowieka.
- Wstań, Biffie. Nadszedł twój czas.
Wiatr dmuchnął z furią, anioł zaś przetarł twarz rękawem szaty.
- Wstań, Biffie, by znowu chodzić pośród żywych.
Wir zaczął się uspokajać, pozostawiając na zboczu tylko człekokształtną kolumnę pyłu.
Po chwili wokół znów zapanował spokój. Anioł wyjął z sakwy złoty puchar i oblał
kolumnę. Kurz spłynął odsłaniając ubłoconego nagiego mężczyznę, parskającego w
świetle księżyca.
- Witaj wśród żywych - powiedział anioł.
Mężczyzna zamrugał, po czym uniósł dłoń do oczu, jakby się spodziewał, że będzie mógł
przez nią patrzeć.
- Żyję - oświadczył w języku, którego nigdy przedtem nie słyszał.
- Tak - potwierdził anioł.
- Co to za dźwięki, za słowa?
- Otrzymałeś dar języków.
- Zawsze miałem dar języków, zapytaj dowolnej dziewczyny, jaką znałem. Co to za
słowa?
- Obca mowa. Został ci dany dar rozumienia każdej obcej mowy, jak wszystkim
apostołom.
- A zatem Królestwo nastało. - Tak.
- Jak dawno?
- Dwa tysiące lat temu.
- Ty nędzna kupo gówna! - rzekł Lewi, który był nazywany Biffem, wymierzając
aniołowi cios w usta. - Spóźniłeś się.
Anioł wstał i delikatnie dotknął wargi.
- Ładnie się odnosisz do posłańca Pana.
- To dar - wyjaśnił Biff.
CZĘŚĆ PIERWSZA
CHŁOPIEC
Bóg jest komediantem, grającym dla publiczności, która boi się roześmiać.
Yoltaire
Wydaje się wam, że wiecie, jak ta historia się skończy, ale to nieprawda. Możecie
mi wierzyć. Byłem tam. Wiem.
Kiedy pierwszy raz zobaczyłem człowieka, który miał zbawić świat, siedział
niedaleko głównej studni w Nazarecie, z jaszczurką wystającą mu spomiędzy warg.
Tylko ogon i tylne łapki były widoczne na zewnątrz; przednie łapki i głowa zniknęły w
ustach. Miał sześć lat, jak ja, i broda jeszcze mu nie wyrosła, więc nie przypominał tych
portretów, jakie znacie. Oczy były jak ciemny miód i uśmiechały się do mnie spod
strzechy błękitnoczarnych loków otaczających jego twarz. W tych oczach jarzyło się
światło starsze niż Mojżesz.
- Nieczysty! Nieczysty! - wrzasnąłem, wskazując chłopca, by moja matka wiedziała, że
znam Prawo.
Ale nie zwróciła na mnie uwagi, podobnie jak wszystkie inne matki napełniające
dzbany przy studni.
Chłopiec wyjął jaszczurkę z ust i oddał młodszemu bratu, siedzącemu obok na
piasku.
Maluch bawił się z nią przez chwilę i drażnił, aż uniosła się, jakby chciała go
ukąsić. Wtedy chwycił kamień i rozbił jej głowę. Zaskoczony, popychał jaszczurkę
palcem, a kiedy doszedł do wniosku, że nic już nie zrobi, podniósł ją i oddał z powrotem
starszemu bratu.
Ponownie trafiła do ust, ale zanim zdążyłem wykrzyczeć oskarżenie, wysunęła się żywa,
wijąca się, gotowa znowu kąsać. Podał ją młodszemu bratu, a ten uderzył mocno
kamieniem, raz jeszcze kończąc, czy rozpoczynając, cały proces.
Patrzyłem, jak jaszczurka ginie kolejne trzy razy. Wtedy się odezwałem.
- Też chcę tak robić.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzonowiec.htw.pl
  • Odnośniki