Cleland John Silver - Pamięnik zabawki, Książki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Rozdział pierwszy
Moja dobra matka, Agata z Kew, mawiała, że wyrosnę na porządnego
człowieka. Ilekroć przynosiłem do domu dobre stopnie, a byłem uczniem pilnym
i pojętnym, rodzicielka patrzyła na mnie z rozczuleniem i przygarniając mą
kasztanowatą główkę do obszernego łona naszeptywała tylko nam dwojgu
znanym językiem cudowną baśń o naszej wspólnej, słodkiej przyszłości. Miałem
zostać podporą jej sędziwych lat i żywicielem silnie rozrosłej rodziny. Dla mojej
matki szczęśliwa wizja hordy wnucząt zdawała się najpiękniejszą na ziemi.
Gdy więc wspominam te matczyne rojenia robi mi się na przemian smutno
i wesoło. Bowiem, tak naprawdę, nigdy nie lubiłem dzieci. Sam będąc dzieckiem
miałem się za brzydala, a moja wyobraźnia, niczym u noworodka, nie wybiegała
poza najprymitywniejszą chęć stania się jak najszybciej dorosłym. I rzeczywiście,
całe me postępowanie, a i zabawy, którym się oddawałem, cechowało potęgujące
się z wiekiem zniecierpliwienie, jakbym zawczasu wiedział, iż moja dziecięcość
naznaczona jest niedoskonałością tyleż irytującą, co możliwą do przezwycięże
nia. Lekarstwem był czas, a „błąd" natury zanikał z każdym rokiem. Oto cechy
męskie, cechy płci zaznaczały się w mym ciele coraz wyraźniej, głos załamywał się
pod wpływem mutacji, na twarzy zjawił się jasny puszek, który rychło zgęstniał
— aż na moje czternaste urodziny dobrotliwy ojciec, Mateusz z Kew, polecił mi
po raz pierwszy sięgnąć po brzytwę.
Los mego rodzica zasługuje na uwagę. Uprawiał zawód typowy dla naszych
okolic. Rybołówstwo w zimnych wodach zatoki utrzymywało całe pokolenia
porządnych ludzi z Kew nie przynosząc im jednak pewności jutra. Ryby
przypływały nieregularnie, całymi miesiącami ginąc w chłodnych odmętach
Północnego Morza i wówczas maleńkie Kew dojadało ostatnie kęsy. Był to czas
biadolenia kobiet, zdwojonej potencji mężczyzn i najliczniejszych poczęć. Ja
także zostałem powołany na świat w jednym z tych smutnych, ogarniętych
miłosną gorączką wieczorów. Nazajutrz ojciec wypłynął w morze, aby po raz
kolejny stwierdzić, że ryby ominęły rodzinną zatokę. Po powrocie do domu objął
szeroką kibić mej matki i wypowiedział słowa, które ona z lubością powtarzała,
kiedym przytulony słuchał jej szeptu płynącego jakby spomiędzy krochmalone
go fartucha i ciężkiej, samodziałowej spódnicy: „To będzie chłopak, któremu
powiedzie się w życiu!" Poczciwiec miał rację, gdyż przeczucia szczęścia nie
omijają także maluczkich, kiedy przypadnie im w udziale spłodzić dziecię
o szczególnych talentach.
5
Mówiłem już, iż uważałem się za brzydala. Nie odpowiadało to jednak
prawdzie, której dają posłuch rybacy z Kew. Ojciec rychło zauważył, iż jestem
delikatniejszy niż inne dzieci, co z początku niepokoiło go, albowiem nie
odróżniał subtelności od słabości. Tymczasem, wraz z upływem lat, rosłem wcale
niezgorzej, choć moja skóra, nogi i ręce wyróżniały mnie spośród ogorzałych
dzieciaków do tego stopnia, iż rychło przezwano mnie paniczykiem. Przezwisko
bolało, lecz utwierdzałem mych rówieśników w jego trafności prezentując coraz
to nowe świadectwa, że istotnie — mam w sobie coś z pańskiego dziecka. Myłem
się często i z przyjemnością, czesałem swe długie, kasztanowate włosy, za które
tak chętnie ciągnięto mnie w szkole, pielęgnowałem paznokcie, a kiedy
młodzieńczy trądzik musnął gładkość mych policzków wpadłem w prawdziwą
rozpacz, ukradkiem przemywając brzydką wysypkę skradzionym z kuchni
mlekiem.
Nie dziwię się więc ojcu, iż nie umiał mnie pojąć. Chyba też zapomniał o swej
radosnej wróżbie zaprzątnięty ciężkim i prymitywnym zdobywaniem środków
do życia. Rychło w Kew zaszły duże zmiany. Pewnego lata ryby nie powróciły
więcej. Nasza rodzina stanęła w obliczu nędzy, a ojciec rad nie rad udał się na
służbę do sąsiedniego majątku Fontenbarry — lorda znienawidzonego za swą
pychę i grodzenie miasteczkowej łąki.
Praca mego rodzica polegała na czyszczeniu stajni. Od dnia, kiedy po raz
pierwszy zaczęliśmy jeść lordowski chleb ojciec, zawsze dosyć zamknięty w sobie,
spochmurniał jeszcze bardziej. Stał się opryskliwy, a nawet ordynarny, toteż
moja ujawniająca się z wiekiem subtelność gniewała go i drażniła. Wreszcie, gdy
sypnęła mi się broda uznał, iż nadszedł czas, abym zarabiał na życie. Sobie
wiadomym sposobem wyjednał mi pracę pomocnika w stajni i odtąd udawaliśmy
się rankiem do kamiennego budynku pełnego odoru i kwaśnych wyziewów. Ta
praca, choć trwająca ledwie do południa wyczerpywała mnie bardziej, niż pomoc
w sklepiku, dzięki któremu matka spodziewała się zwalczyć nasz niedostatek.
Nie byłem bowiem jedynakiem. Mój starszy brat, Filip, rychło usamodzielnił
się znikając z domu na dłuższe okresy. Wynajmował się do sianokosów
i zbierania kartofli i chwalił sobie to zajęcie, przy którym, jak mi z całą
szczerością opowiadał, przeżył niejedną miłosną awanturę. On też został moim
pierwszym przewodnikiem w tych sprawach. Od niego dowiedziałem się
wszystkich szczegółów i, przyznam, doświadczyłem wówczas bardzo mieszanych
uczuć.
Ale fizyczne zbliżenie dane mi było ujrzeć dzięki najstarszemu z braci,
pupilowi rodziny, temu, dla którego ojciec, matka i poniekąd ja sam poświęcaliś
my wszystkie siły. Andrew studiował teologię i był bardzo zaawansowany
w zbożnym dziele osiągnięcia stanowiska pomocnika pastora w największym
mieście okolicy. Podobnie jak Filip przypominał byczka z czerwoną twarzą
i grubymi rękoma, którymi zwykł niezwykle kunsztownie podkreślać co
piękniejsze wersy na pamięć cytowanej Biblii. Zazdrościłem mu, gdyż mimo
ojcowskiego proroctwa w odniesieniu do mej osoby, to Andrew urzeczywistniał
nasze wspólne pięcie się wzwyż. Będąc o kilkanaście lat młodszy żyłem w cieniu
jego dokonań.
Pamiętam, iż tej wiosny Andrew przybył do domu na krótki wypoczynek
i maleńkie Kew, jak zwykle, witało go z powściągliwym uszanowaniem. Wziął
mnie na małą przechadzkę brzegiem morza i ilekroć mijaliśmy znajomych unosił
nad głową czarny kapelusz odwzajemniając ukłony i spojrzenia mówiące tylko
jedno: oto człowiek, który zwycięża! Choć gryziony zazdrością, czułem się wielce
uhonorowany, gdyśmy we dwójkę brnęli po śliskich kamieniach, wśród których
z sykiem kotłowała się szarozielona woda.
Nasze wybrzeże usiane było ruinami starych obwarowań, toteż rychło
doszliśmy do szczątków ciosowej wieży, w której od niepamiętnych czasów hulał
wiatr. W przyziemiu czyjaś zapobiegliwa ręka zamknęła małymi drzwiczkami
wejście do zacisznego loszku, skąd na pohukiwanie mego brata odpowiedział
radosny, żeński głos. Andrew, nie tłumacząc się, kazał mi pozostać na zewnątrz,
a sam przepadł w środku. Wrodzona ciekawość wkrótce ściągnęła mnie do
pełnych szpar i pęknięć drzwiczek. Bez trudu dostrzegłem coś, co zaparło mi dech
w piersiach.
Oto Andrew, zrzuciwszy pantalony i lniane gatki, stał z podciągniętą wyżej
pępka koszulą, a spomiędzy jego obficie porośniętych czarnym włosem ud
wystrzelał organ tak okazałych rozmiarów, iż w pierwszej chwili wziąłem go za
konar, którym zwykł, jak laską, podpierać się podczas spacerów. Podobieństwo
dopełniała sękatość, członek obrzmiał tak mocno, iż splot żył wyglądał jak liany
znikające w niesfornym mchu zarostu. Brunatna żołądż z ostrym kapturem
przypominała odsłoniętą spod kory hubę. Te wszystkie porównania przyszły mi
do głowy znacznie później. Wówczas stałem niemy, porażony widokiem, który
po bliższym przyjrzeniu okazał się niepełny.
Przy ścianie, w niejakim oddaleniu od sterczącej męskości, kuliła się młoda
kobieta. Spod zsuniętej z ramion sukni wyskakiwały obfite piersi, nadal ściśnięte
przekrzywionym stanikiem. Dziewczyna, dosyć nieporadnie, usiłowała uwolnić
się od tej części garderoby, lecz zachęcona kołyszącym się na wysokości jej twarzy
członkiem jęła posuwać się ostrożnie w jego kierunku. Dostrzegłem, iż zebrawszy
w dłonie sukienkę z całej siły wcisnęła ją w podołek i na rozkraczonych kolanach
parła do celu.
Andrew czekał na nią wprawiając biodra w kolebiący ruch tak, że męskość
poczęła zataczać koła, coraz szybciej i przekorniej umykając ustom dziewczyny.
Zebrawszy je w ryjek usiłowała schwycić czubek niesfornego organu, który
pocierał jej policzki, nos i powieki.
Pośladki Andrew poczęły drżeć, a przez wydatny brzuch przebiegł dostrze
galny skurcz. Wydało mi się to komiczne, gdyby nie groźny wygląd najsekretniej—
szej części ciała mego brata. Nie potrząsał już swym pastorałem — trzymał go
prosto, celując w twarz kobiety.
Teraz i ona odmieniała swe postępowanie. Otwarłszy szeroko usta jednym
ruchem warg objęła wiązadełko, by następnie z wielką ostrożnością wsuwać
członek głębiej, jakby starając się go połknąć. Wkrótce jednak, dla rozmiarów
tego dania, wstrzymała się i przez chwilę oboje zamarli w oczekiwaniu.
Zdawało się, iż to już koniec. Ciało mego brata uspokoiło się, choć śmieszna
sztywność tułowia nie ustąpiła. Wyglądał jak zadowolony z siebie bankier na
rysunkach sławiących bogactwo. Nigdy jednak nie podejrzewałbym, co ów
godny szacunku jegomość nosi w spodniach. Teraz wiedziałem i — chciało mi się
śmiać. Byłem także zafascynowany i onieśmielony, a wszystkie te emocje
przyspieszały mój puls i powodowały uderzenia krwi do głowy. Zwłaszcza, że
usta kobiety poruszyły się jakby coś przeżuwała. Powoli, czego bardziej
domyśliłem się niż spostrzegłem, w jej wypchanych policzkach zaczął pracować
język. Masowała nim wyprężoną kolbę w górę i w dół, a wyraźna przyjemność
płynąca z tej czynności rychło odzwierciedliła się w zachowaniu partnera.
Ująwszy jej głowę począł ruszać nią rytmicznie to przybliżając, to oddalając od
siebie, aż spazmatyczny oddech kobiety wzmógł się tak bardzo, iż przypominał
do złudzenia jęk. Wówczas jednym, zdecydowanym ruchem Andrew wyrwał
członek spomiędzy jej warg i. odchylając się w tył, strzelił gęstą cieczą.
Dziewczyna westchnęła, po czym, wysunąwszy język, zgarniała nadmiar ścieka
jącej po brodzie spermy. Andrew odsunął się nieco, obserwując z satysfakcją to
zachowanie podobne do odruchu kotki.
Dziewczyna także odchyliła się do tyłu podciągając spódnicę. Po spoconych
udach zsuwały się falbaniaste majtki. Dłońmi krzepcej ujęła podbrzusze. Andrew
chwycił ją za ramiona i brutalnie zawinął jej ciałem; leżała teraz na brzuchu,
całkiem bezwładna. Schylił się i ująwszy jej łydki ważył je w dłoniach, a następnie
założył na swe biodra. Dziewczyna dźwignęła się na łokcie wspierając czoło
o ziemię. Między jej pośladkami a brzuchem mężczyzny fałdowała się zmięta
suknia. Andrew bezceremonialnie zarzucił ją na głowę kochanki obnażając jej
tyłek.
I tym razem zbliżał się powoli nasuwając ciężkie jądra na pulchny wzgórek,
który od tyłu wyłaniał się spod różowych półkul. Ku memu zaskoczeniu nie stał
się on jednak przedmiotem rzeczywistego zainteresowania mego brata. Andrew
ułożył bowiem zwiotczały członek w bruździe pomiędzy prawym a lewym
pośladkiem i rozpoczął posuwisty ruch przed siebie. Wkrótce jego maczuga
osiągnęła poprzednią długość, choć w tym położeniu nie sterczała już, lecz
doskonale wypełniała bezbronną szczelinę.
Dostrzegłem krople potu, które spływały z pępka kobiety, gdy nadawała
swemu lekko otyłemu ciału ów posuwisty, dostosowany do tempa partnera ruch,
w którym jej piersi i pośladki falowały z całkowitym zapamiętaniem.
Mój brat nadal nie spieszył się, mimo najwyższego napięcia, które rozpozna
wałem po szybkich rzutach bioder. Dłońmi z szeroko rozstawionymi kciukami
przesuwał po ciele dziewczyny poprzez talię aż ku łopatkom, nachylając się przy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Odnośniki
- Indeks
- Childhood PTSD Roots of Borderline Personality Disorder, ♥ psychologia - inne (książki, artykuły), [EN] artykuły, borderline personality disorder
- Clive Cussler - Cerber, Książki, CUSSLER CLIVE
- Clive Cussler - Złoty.Budda, Książki, CUSSLER CLIVE
- Characteristic Features of Severe Child Physical Abuse - A Multi-informant Approach, ♥ psychologia - inne (książki, artykuły), [EN] artykuły, child abuse
- Chmielewska Joanna -Romans wszechczasĂłw, KSIĄŻKI DO PODUSZKI, Chmielewska Joanna
- Chmielewska Joanna - KsiÄ…ĹĽka poniekÄ…d kucharska, KSIĄŻKI DO PODUSZKI, Chmielewska Joanna
- Coben Harlan-Krótka piłka, Książki, Kryminały i Thillery, Coben Harlan
- Coben Harlan-Najczarniejszy strach, Książki, Kryminały i Thillery, Coben Harlan
- Childhood sexual abuse predicts poor outcome seven years after parasuicide, ♥ psychologia - inne (książki, artykuły), [EN] artykuły, child abuse
- Champions of Design, książki multimedia design logo film, design teoria
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- romanbijak.keep.pl