Cox Maggie Hotel w Barcelonie, Swiatowe Zycie bluerberry, Swiatowe Zycie

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Maggie CoxHotel w BarcelonieROZDZIAŁ PIERWSZYPrzeraźliwyłoskotrozdarł pociemniałe od burzy niebo, a oślepiający blask bły-skawicy oświetlił na chwilę posępny cień męskiej sylwetki czającej się za witrażowymokienkiem drzwi wejściowych.Jenny zamarła.Zmierzała właśnie do położonej na piętrzełazienki,gdzie czekała na nią relaksują-ca gorąca kąpiel. A już myślała,żeten wyjątkowo nieprzyjemny i stresujący dzień do-biegł wreszcie końca i nie mógł jej niczym więcej zaskoczyć. Było już po dziesiątej wie-czorem i Jenny nie spodziewała siężadnychgości. W całym pensjonacie Raven Cottage,położonym na malowniczym, dzikim odludziu u wybrzeża oceanu, nie przebywali obec-nieżadnituryści i Jenny po raz pierwszy poczuła się nieswojo sama w pustym starymdomu.Zanim otrząsnęła się z przerażających wizji podsuwanych jej przez zestresowanyumysł, minęło dobrych kilka chwil. Choć już od trzech miesięcy opiekowała się pensjo-natem wypoczywającej w Australii koleżanki, pierwszy razżałowała, żew promieniukilku kilometrów wokół domu Lily nikt nie mieszka i nie ma nic poza malowniczym kra-jobrazem Kornwalii. Jak dotąd samotność i kojąca bliskość Atlantyku pozwalały Jennyspokojnie zastanowić się nad wszystkim, co ją ostatnio spotkało i powoli, chociaż czę-ściowo,odbudować wiarę w siebie. Zdawała sobie sprawę,żerozwód zawsze stanowiłtrudne przeżycie, ale dla niej okazał się wyjątkowo niszczący i smutny. Do ostatniejchwili miała nadzieję,żejej mąż zmieni zdanie i nie zrezygnuje z próby stworzenia z niąrodziny. Złamał jej serce i na parę lat pozbawił pewności siebie. Może dlatego okazałasię tak bezradna wobec kolejnego ciosu, który ostatnio zgotował jej okrutny los.Natarczywełomotaniekołatki przy drzwiach przerwało jej ponure rozmyślania izmusiło Jenny do zareagowania. Wzięła głęboki oddech i niepewnym głosem zawołała:- Chwileczkę! Już idę!Odpowiedział jej kolejny rozdzierający pomruk burzy i Jenny natychmiast pożało-wała,żenie ukryła się w salonie, udając,żenikogo nie ma w domu. Wtedy ów tajemni-LTRczy nieznajomy, kimkolwiek był, zostawiłby ją w spokoju sam na sam z pachnącą wannąpełną wonnej piany.Zmuszając się do profesjonalnego, uprzejmego uśmiechu, otworzyła drzwi.-Dios mio!To chyba najmniej gościnne miejsce naświecie!Ubrany na czarno mężczyzna, całkowicie przemoknięty, mimożejego samochódstał zaparkowany na podjeździe zaledwie kilka metrów od drzwi, nie krył swego nieza-dowolenia. Czarne niczym węgiel oczy przeszyły Jenny na wskroś nieprzyjaznym spoj-rzeniem.Uśmiech zamarł na jej ustach. Już miała w kilku mocnych słowach odesłać nie-wdzięcznika tam, skąd przyszedł, gdy jej mózg zareagował z opóźnieniem, rozpoznającprzystojną, choć surową męską twarz.- Rodrigo! Skąd się tu wziąłeś?Jenny wpatrywała się w niego szeroko otwartymi oczyma, przyciskając rękę do fa-lującej ze wzburzenia piersi i kuląc się od zimna i wiatru wpadającego przez otwartedrzwi. Jej były mąż wszedł dośrodkabez zaproszenia i zamknął za sobą drzwi, zostawia-jąc rozszalałą burzę za progiem. Mimo to Jenny drżała na całym ciele, a w jej głowie sza-lała prawdziwa nawałnica myśli. Widok znajomego gestu, którym strzepywał wodę zlśniącej czarnej czupryny, wywołał w niej lawinę wspomnień i uczuć, których nigdy nieudało jej się do końca pozbyć.LTR- Mógłbym zadać ci to samo pytanie. - Najwyraźniej był tak samo zaskoczony jakona.- Pilnuję interesu Lily. Pojechała na wakacje do Australii - odpowiedziała automa-tycznie, podczas gdy cała nadzieja, która wbrew jej woli obudziła się w jej sercu na wi-dok Rodrigo, ulotniła się w jednej chwili. A więc nie przyjechał tu ze względu na nią...Oczywiście,żenie.Jenny ogromnym wysiłkiem woli zmusiła się do kontynuowania rozmowy, choć ztrudem powstrzymywała gorzkiełzyrozczarowania.- A ty? Co cię sprowadza do Kornwalii, i to pod koniec zimy? Zawsze sądziłam,żegustujesz raczej w klimacieśródziemnomorskim.Rodrigo westchnął ciężko, dając jej do zrozumienia,żew obecnej sytuacji nie mazamiaru wysilać się i szukać odpowiednio uszczypliwej riposty.- Mam jutro spotkanie w okolicy. Masz może wolny pokój? Nie dam rady dalej je-chać w taką pogodę. To prawdziwy monsun, chyba nie wyrzucisz mnie z powrotem nadwór? - Spojrzał na nią podejrzliwie.- Oczywiście,żenie. Nikomu nie odmówiłabym gościny w tych okolicznościach.Faktycznie burza rozszalała się na dobre - odparła urażona. - Na szczęście mam wolnepokoje - dodała ostrożnie, nie chcąc zdradzać byłemu mężowi,żeoprócz nich w całympensjonacie nie ma nikogo więcej.- Dziękuję. - W przypływie wdzięczności Rodrigościsnąłjej ramię.Mimożejego dłonie zgrabiały od zimna, Jenny poczuła gorąco rozchodzące się pocałym jej ciele. Odsunęła się natychmiast, by nie zauważył, jak wielkie wrażenie nadalrobi na niej jego dotyk.- Pewnie chcesz jak najszybciej zrzucić przemoknięte ubranie, zaprowadzę cię dotwojego pokoju. - Gdy tylko usłyszała swoje własne słowa, zaczerwieniła się jeszczebardziej.- Tak, ale najpierw muszę pobiec do samochodu po bagaż. - Rodrigo zdawał się niezwracać uwagi na jej poruszenie.Otwierając drzwi, wpuścił do domu kolejną falę lodowatego powietrza, a gdy wró-cił, deszcz spływał strumykami z jego włosów, płaszcza i drogiej skórzanej torby prostona wypolerowaną dębową posadzkę.- Daj, powieszę twój płaszcz do wyschnięcia w pralni. - Jenny wyciągnęła drżącąrękę, czekając, aż Rodrigo wyswobodzi się z mokrego trencza.Kątem oka zauważyła,żenadal mógł się pochwalić nienaganną sylwetką bez gra-ma zbędnego tłuszczu. Gdy wieszała mokry płaszcz, rozpoznała znajomy zapach korzen-nej zmysłowej wody toaletowej unoszący się z wilgotnej tkaniny kołnierza i przymknęłana chwilę oczy, próbując oprzeć się kolejnej fali wspomnień. Zgasiłaświatłoi raźnymkrokiem wróciła do przedpokoju.- To gdzie masz to jutrzejsze spotkanie? - Jenny owinęła się ciaśniej znoszonym li-liowym sweterkiem.LTR- W Penzance. Mam tam zarezerwowany pokój w hotelu, ale podczas burzy nawi-gacja w samochodzie wysiadła i postanowiłem nie ryzykować,żesię zgubię. Pamięta-łem, żeLily ma w okolicy pensjonat i, o dziwo, trafiłem tu bez problemu. Nie uwierzysz,ale po prostu czułem,żejadę właściwą trasą. A potem jeszcze zobaczyłem ciebie. Praw-dę mówiąc, to wszystko wydaje mi się trochę nierzeczywiste. - Zawahał się, jakby chciałjeszcze coś dodać, ale w ostatniej chwili zrezygnował.- Czyli potrzebujesz pokoju tylko na jedną noc?- Tak. I miałaś rację, wolę klimatśródziemnomorski.Jenny odwróciła się, by nie zauważył rozczarowania malującego się na jej twarzy.- Niestety tę jedną noc będziesz musiał się przemęczyć - rzuciła zgryźliwie.Rodrigo złapał ją za rękę i zmusił, by na niego spojrzała.- Chcesz mi dokuczyć? Zemścić się?Patrząc w jego gorejące czarne oczy, Jenny starała się zachować zimną krew.- Zapewniam cię,żemam ważniejsze rzeczy na głowie - odparła lodowatym tonemi wyzwoliwszy rękę, ruszyła po schodach. - Pokój znajduje się na piętrze.Nie odwracając się więcej, w milczeniu zaprowadziła go do najlepszego pokoju wpensjonacie. Wiedziała,żeRodrigo należy do ludzi szalenie wymagających, jeśli chodzio estetykę i nie chciała, by wyrobił sobie negatywną opinię o domu, który stanowił oczkow głowie jej przyjaciółki.LTRZa dnia z tego pokoju, w którym zazwyczaj zatrzymywali się nowożeńcy podczasmiesiąca miodowego, rozciągał się zapierający dech w piersi widok. W tej chwili mglistapoświata spowijała majestatyczny krajobraz, w którym natura ukazywała swe bezlitosne,lecz nieskończenie piękne oblicze. Miała nadzieję,żeRodrigo, mimo osobistej niechęcido tymczasowej gospodyni pensjonatu, doceni widok, który przyciągał artystów, pisarzyi ludzi dźwigających się z dramatycznych przeżyć. Nieprzewidywalny, potężniejszy niżcokolwiek innego Atlantyk prowokował gości do refleksji i sprawiał,żeulegając jegomagii, wracali do kornwalijskiej dziczy, by nakarmić własną duszę.Jednak na przystojnej twarzy byłego męża Jenny nie dostrzegłażadnychemocji.Położył torbę na wielkim, robionym na zamówieniełóżkuz baldachimem i obojętnymwzrokiem rozejrzał się po pokoju. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzonowiec.htw.pl
  • Odnośniki