Christopher Golden-Buffy-Cześć 1-Przepowiednie,

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Buffy- Postrach Wampirów
Zaginiony Pogromca
Część Pierwsza
Przepowiednia
Rozdział 1
Wszyscy ubrani i nie ma kogo zabić
Od strony Pacyfiku wiała chłodna bryza. Buffy Summers zapięła zamek błyskawiczny
swojej granatowej bluzy pod samą szyję i lekko zadrżała. No dobrze, był już listopad, lecz
przecież w południowej Kalifornii o tej porze roku zazwyczaj jest jednak trochę cieplej.
Kusiło ją, aby naciągnąć kaptur, ale dla Buffy kaptur na głowie za bardzo kojarzył się z
wizerunkiem zbiorowego gwałtu.
Wcisnąwszy dłonie w kieszenie bluzy, szła wzdłuż wody i mruczała coś do siebie pod
nosem. Od czasu do czasu spoglądała na nabrzeże, na rozmieszczone tu i ówdzie wytwórnie
konserw i na statki w oddali. W Sunndale były wspaniałe, kalifornijskie plaże, to miejsce
miało jednak inny charakter. Znajdowały się tu doki, część miasta, jaką Izba Handlowa starała
się za wszelką cenę odizolować od turystów. Swoją drogą to dziwne, że te uliczki nadal
widniały na planie miasta.
Dotychczas patrol przebiegał całkowicie spokojnie, tymczasem robiło się już późno.
Minęła północ, wiec Buffy powinna dawno wrócić do internatu. Nazajutrz musiała zdążyć na
zajęcia, które rozpoczynały się za dziesięć dziewiąta, ona zaś postanowiła, że tym razem się
nie spóźni. Teraz, gdy rozpoczął się rok szkolny, bardzo chciała się poprawić. Rada
Obserwatorów stwierdziła autorytatywnie, że Pogromca musi się wyzbyć prywatnego życia i
poświęcić się skuteczniej walce z siłami ciemności.
Bez względu na wszystko, Buffy chciała im udowodnić, że jednak się mylą. Będzie
najbardziej skutecznym Pogromcą, jaki kiedykolwiek żył, ale jednocześnie zamierza uczyć
się i brać czynny udział w życiu towarzyskim akademickiej społeczności. W liceum nie
umiała pogodzić tych dwóch rzeczy i kilka razy potwornie narozrabiała. Teraz jednak miało
być inaczej. Być może nigdy nie będzie normalnym człowiekiem, lecz posiadała moc i
fizyczne umiejętności, wynikające z funkcji Pogromcy, za pomocą, których zamierzała
skutecznie podołać wszystkim zadaniom.
O ile uda się jej zdążyć na poranne zajęcia.
Co ja robię na tym odludziu?
, pomyślała.
Odpowiedź nadeszła szybko, prosta i zrozumiała
: wykonuje zadanie.
Robiła dokładnie to, co do niej należało. Buffy była Pogromcą, wybranką, jedyną
dziewczyną na całym świecie, która posiadała moc, by zwalczać siły ciemności.
Stwierdziła, że dzisiejsza noc jest bardzo spokojna. Patrolowanie Sunnydale było
ważną częścią misji, wypełnianej przez Pogromcę. Jednak gdy nic się nie działo, w jej myśli
wkradał się cień wątpliwości: czy faktycznie uda jej się zrealizować swoje plany i pogodzić
szkołę, mamę i przyjaciół z obowiązkami Pogromcy.
Teraz potrzebowała silnego bodźca do działania, adrenaliny oraz ładnego, soczystego
potwora, albo jeszcze lepiej dwóch. Widzicie? Oto Buffy i potwór. Buffy kopie potwora w
tyłek. Właśnie tego potrzebowała, aby nie stracić koncentracji.
Naglę ciszę rozdarł czyjś przeraźliwy krzyk oraz głuchy odgłos strzału. Stało się to tak
niespodziewanie, że Buffy skuliła się i trwała tak, nawet gdy echo salwy rozmyło się gdzieś
ponad falami. Krzyk zabrzmiał dość złowieszczo, lecz mimo to na twarzy Buffy pojawił się
lekki uśmiech. Z bijącym jak oszalałe serce puściła się galopem wzdłuż nabrzeża. Szybko
przebierała nogami, biegnąc pomiędzy kapitanatem portu a długim betonowym budynkiem,
gdzie mieściły się biura różnych firm spedycyjnych i armatorów. Czekała, aż rozlegnie się
kolejny krzyk, lecz bezskutecznie. Przy Dock Street instynktownie skręciła w kierunku miasta
i pobiegła obok sklepu monopolowego, mijając również kilka zniszczonych bloków
mieszkalnych, których lokale przeznaczone były głównie na wynajmem dla rybaków i
marynarzy statków handlowych.
W połowie kolejnego krótkiego bloku ujrzała uszkodzony, migający neon, który
zwisał przed wejściem do Akwarium. Doświadczenie podpowiadało jej, że trafiła we
2
właściwe miejsce. Na ulicy nic się nie działo, więc Buffy stanęła u wylotu śmierdzącej uliczki
przylegającej do baru- tak brudnego, ze określenie go mianem knajpy stanowiłoby obraz dla
wszystkich knajp na całym świecie.
W alejce panował zupełny spokój.
Buffy zmarszczyła czoło. Być może tym razem instynkt okazał się zawodny. Rozejrzała się
dookoła, poszukując jakichkolwiek znaków, które zaprowadziłby by ją do osoby, która
wydała z siebie ów przeraźliwy krzyk. Podczas patroli bywała już w tej okolicy: w Akwarium
polowały najniższej rangi wampiry, bojąc się zwrócić na siebie uwagę Pogromcy.
Najwyraźniej błędnie sądziły, że Buffy nigdy tu nie zagląda. Z ciemności w głębi alejki
dobiegł czyjś stłumiony śmiech. W mroku, gdzie stworzenia wydawały z siebie rechoty,
przepełnione złośliwością i perwersyjną satysfakcją, cos się działo.
Buffy ruszyła zaciemnioną alejką miedzy blokami, po czym zatrzymała się na rogu jednego z
domów, przywierając plecami do ceglanej ściany. Z lewej strony, na tyłach Akwarium, miała
niewielki chodnik, oświetlony pojedynczą żarówką, która sterczała na tylnich drzwiach baru.
W jej mdłym żółtym świetle ujrzała pojemnik na śmiecie, wypełnionym po brzegi
potłuczonymi butelkami po piwie oraz resztkami tego, co pracownicy knajpy żartobliwie
nazywali jedzeniem.
Był to wąski zaułek, który biegł na tyłach kilku domów mieszczących małe firmy. Buffy
zdziwiła się, że śmieciarce przynajmniej raz w tygodniu udawało się jednak zmieścić na tej
uliczce. Oczywiście śmierdziało tu okropnie. Lecz najistotniejsze było to, że miejsce
wyglądało na odludne i niebezpieczne: z jednej strony ograniczał je rząd domków, z drugiej
siatkowany parkan. Chyba nikt nie przyszedłby tu z własnej woli.
A jednak dopadły tu tę kobietę- i to zupełnie samą.
Wampiry.
Były ich trzy. Tłoczyły się wokół kobiety, która krzyknęła jeden, jedyny raz, a potem już nie
była w stanie wydobyć z siebie głosu. Wpiły się w nią, jakby znajdowały się w transie – jeden
przyssał się do gardła, wbiwszy kły w miękkie ciało, po którym płynęła strużka krwi, plamiąc
jej koszulkę z wizerunkiem grupy Areosmith, pozostałe dwa zaś przywarły zębami do ramion
ofiary i piły krew nieco mniej łapczywie niż ich kompan. Na ich skórze Buffy spostrzegła
jakieś nie znane jej symbole- ich znaczenia mogła się jedynie domyślać. Pozostałe części
ciała bestii zakrywały skórzane ubrania.
Kobieta miała może około czterdziestu lat, nosiła T-shirt z podobiznami członków Areosmith
oraz obcięte dżinsowe szorty. Nie miała tu absolutnie nic do roboty, chyba że była regularną
klientką Akwarium, gdzie na co dzień rozbrzmiewała ostra, hardrockowa muzyka, a wszyscy
goście pili na umór. Kobieta mogła mieć dwadzieścia cztery lata, a wyglądać na czterdzieści,
lecz mimo to chłopcy na pewno tracili dla niej głowę.
Co za życie
. Buffy nie rozumiała, po co istnieją takie miejsca jak Akwarium, nie rozumiała
też bywalców tego rodzaju knajp.
Jednak wcale nie musiała rozumieć owych ludzi, by przejąć się ich losami, by podjąć
działanie i dokonać aktu zemsty. Skoro krwią kobiety pożywiały się aż trzy wampiry, ofiara
wisiała już zupełnie bezwładnie, a jej oczy utraciły wszelki blask- Buffy nie miała już
wątpliwości, że nieszczęsnej nie można już pomóc.
Za późno
, pomyślała z goryczą.
Z pochwy umieszczone na plecach wyjęła długi kołek z gładką rączką o ostrym, spiczastym
końcu. Lubiła ważyć go w dłoni. Nabrawszy powietrza, wyszła z ukrycia na słabo oświetloną
uliczkę, stając tuż przed wielkim niebieskim pojemnikiem na śmieci. Wampir, którego kły
tkwiły w szyi kobiety, chrząknął i podniósł na nią wzrok. Miał na twarzy czarny tatuaż z
wizerunkiem nietoperza o rozpostartych skrzydłach, ze środka, których spoglądały oczy
krwiopijcy. Koło szczęki miał jakby nieco zdeformowany symbol przypominający drzewo
bonsai. Wtem jego oczy zwęziły się.
3
Zaraz Buffy pomyślała, że to jedynie efekt wywołany żółtawym światłem, lecz po chwili
zrozumiała: to wcale nie iluzja. Oczy wampira wydawały z siebie słabą pomarańczową
poświatę, natomiast z całego ciała emanowała jakaś niezwykła moc i energia. Takiego
wampira jeszcze nigdy dotąd nie widziała. Przez chwilę wahała się, zaraz jednak
odchrząknęła, kręcąc głową, gdyż przypomniała sobie, jak bardzo pragnie odbyć walkę.
Uważaj na swoje pragnienia
, pomyślała.
-Nie potrafię tego ocenić- powiedziała czystym, ostrym głosem- Być może należycie do
jakiego gangu. Na przykład do Latających Szczurów z Sunnydale.- Zaczęła liczyć możliwości
na palach lewej dłoni, prawą wciąż zaciskając na kołku.- Być może zabłądziliście w drodze
na spotkanie z miłośnikami komiksów. A może potraciliście głowy na punkcie „Matriksu” i
nie umiecie już żyć poza filmową rzeczywistością.
Wampiry puściły bezwładne ciało kobiety, które osunęło się brudny chodnik. Buffy
spostrzegła, że ich oczy również świecą pomarańczowo, że emanują niezwykłą mocą, czego
dotąd nigdy nie spotkała u wampirów. Okazało się, że wszystkie trzy mają na twarzach
wytatuowane nietoperze, których skrzydła nachodziły na pomarańczowe oczy. Łączny efekt
był głęboko niepokojący. Ruszyły powoli w kierunku Buffy, otaczając ją półkolem, jakby
chciała odciąć jej drogę ucieczki. Oczywiście wcale nie miała zamiaru uciekać.
-Istnieje tez czwarta możliwość- rzekła leniwie. –A mianowicie, że wszystkie te opcje są
prawdziwe.
Trzy wampiry zaczęły na nią warczeć, ich kły połyskiwały w przyćmionym świetle, oczy
płonęły wrogo. Poruszały się równocześnie, atakowały razem zajadle i wściekle, co mogło
sugerować, że są barbarzyńskie i głupie jednakże Buffy zdawała sobie sprawię z ich- co
prawda mrocznej, lecz mimo to wysokiej- inteligencji. Nie odzywały się ani się ani słowem.
Buffy nie podobało się to milczenie. Zadziorne i pyskate wampiry zwykle stanowiły łatwą
zdobycz, milczące bywały o wiele bardziej niebezpieczne. Syknęły i ruszyły na nią
jednocześnie. Buffy przywarła plecami do metalowego pojemnika na śmieci, krzywiąc się z
powodu fetoru i nieodpowiedniego towarzystwa. Nagle skoczyła do przodu, Wampir po jej
prawej stronie stał w odległości jedynie kilkudziesięciu centymetrów, więc pochyliła się i
przemknęła obok niego, po czym szybko wyskoczyła w górę, waląc przeciwnika łokciem w
tył głowy, która uderzyła z trzaskiem o metalowy pojemnik. Buffy nawet nie spojrzała w tę
stronę. Bonsai znalazł się przy niej szybciej, niż oczekiwała. Gdy odwróciła się, by wybić w
niego kołek, już ją atakował, chwytając silnymi łapami za gardło i podnosząc w górę.
Zdumiała ją siła wampira. Wszystkie odznaczały się dużą mocą, tym razem jednak
doświadczyła czegoś zupełnie nowego. Stwór rzucił nią o pojemnik z taką siłą, że uderzyła
głową o metal. Gdyby była zwykłym człowiekiem, człowiekiem tym momencie już by nie
żyła. Lecz Buffy nie była normalnym człowiekiem. Była Pogromcą.
Zobaczyła wszystkie gwiazdy. Bestia dusiła ją jeszcze mocniej, uniemożliwiając oddychanie.
Zamrugała gwałtownie, czując ogromne wyczerpanie, zmęczenie, którego niespodziewanie ją
ogranego. Waliła potwora po twarzy i piersi, próbowała oderwać alce od swojej szyi, jednak
bezskutecznie. Być może to wampir jakimś sposobem wysysał z niej energię, a może po
prostu brakowało jej powietrza. Zresztą ta kwestia nie miała znaczenia. Należało uwolnić się
od uścisku Bonsai. Ponad jego ramieniem widziała pozostałe dwa wampiry- najwyraźniej
uderzony napastnik odzyskał już siły. Stały wyczekująco, uśmiechając się niczym hieny. Te
uśmiechy wkurzyły ją.
Z najgłębszych czeluści swojego wnętrza wydobyła całą siłę Pogromcy. Za plecami miała
ścianę pojemnika, wiec szybko ugięła nogi, oparła stopy na piersi wampira i odepchnęła go
mocno. Wyrzuciwszy ręce w górę, chwyciła krawędź pojemnika. Dwa pozostałe potwory
rzuciły się na nią, lecz odepchnęła je mierzonymi kopnięciami i zeskoczyła na chodnik,
przysiadając lekko na ugiętych nogach.
4
Szarpiąc się z napastnikiem , upuściła kołek Teraz chwyciła go w dłoń, gdy trzy bestie
ponowiły atak. Pierwszy ruszył Bonsai. Nie bronił się prawie, zapewne przekonany, że cudem
udało się jej wyzwolić z uścisku za gardło, że przewyższa ją swoją mocą. Ugodziła go w
pierś, wbijając mu szpic kołka prosto w serce. Oczy potwora rozszerzyły się komicznie na tle
rozpostartych skrzydeł wytatuowanego nietoperza, jego twarz nagle poszarzała. Stęknął
boleśnie, tłumiąc okrzyk.
Buffy postanowiła, że drugi raz nie da się zaskoczyć i nie pozwoli, by ją zaatakowały. Źródło
niezwykłej siły tych osobników i ciemnopomarańczowego światła w ich oczach być może
uniemożliwiało im również pobieranie energii od ludzi tej samej zasadzie, na jakiej wysysały
z nich krew.
Dwa potwory natarły na nią z szybkością błyskawicy. Buffy wykonała kopnięcie z pełnego
obrotu, odrzucając jednego daleko do tyłu, drugiego jednak, na którego ciele widniała
najwięcej tajemniczych tatuaży, wytrącił jej z ręki kołek. Potoczył się po chodniki i znikł w
głębokim cieniu. Wtedy wampir chwycił ją za włosy, wyrywając szarpnięciem spory pukiel.
Zaczęła krwawić. Ciągnął mocno, odchylał jej głowę do tyłu, by obnażyć szyję. Patrzył na nią
z góry pomarańczowymi, hipnotyzującymi oczami, zbliżając kły do gardła.
Buffy zmarszczyła czoło.
Nie mogę dopuścić, by zupełnie pozbawił mnie siły.
Gwałtownym
ruchem uderzyła głową prosto w jego twarz, rozbijając mu nos. Zatoczył się i cofnął o kilka
kroków.
-Żartowniś z ciebie. Atakując mnie, skazujesz się na śmierć, kretynie. A to idiotyczne
udawanie Nosferatu wcale na mnie nie działa.
Wciąż mówiąc, podeszła bliżej i zamachnęła się ręką. Wampir próbował się bronić, lecz nie
miał żadnych szans. Stracił swoją przewagę i już nie będzie mógł jej odzyskać. Buffy
wykonała szybki obrót i kopnęła go w pierś. Rozległ się trzask łamanych żeber, a napastnik
potoczył się do tyłu, uderzając plecami w druciany parkan. Buffy odnalazła kołek. Pozostałe
dwa wampiry znowu przystąpiły do natarcia. Przyszło jej do głowy, że nie tylko odznaczają
się wyjątkowa siłą- są też wyjątkowo bestialskie, lecz jednocześnie zdyscyplinowane i karne.
Tatuaże wskazywały, że ich posiadacze nalezą do jakieś organizacji, co samo w sobie było
bardzo niepokojące, zwłaszcza że organizacje wśród wampirów były zjawiskiem niezwykle
rzadkim.
Buffy wyprowadziła boczne kopnięcie, trafiając napastnika zbliżającego się z jej prawej
strony, drugim celnym kopnięciem uderzyła w szczękę jego kompana, który natychmiast
padła jak ścięty na ziemię. Rzuciła się na niego z przygotowanym kołkiem w ręku i już po
chwili bestia zmieniła się w kupę pyłu. Powiew bryz od strony oceanu zmiótł go z ulicy,
unosząc jednocześnie smród gnijących ryb i zepsutego piwa.
Ten który przeżył klęczał teraz, jęcząc cicho. Buffy przewróciła go kopnięciem. Znowu
uderzył w pojemnik na śmieci. Chwyciła go za gardło, przystawiając mu kołek do piersi, na
wysokości serca.
-Co oznaczają te tatuaże?- spytała ostro.
Wampir uśmiechnął się, zlizując własną krew ze swoich warg i poplamionych na czerwono
zębów. Skóra na jego czole pękła, psując nieskazitelny dotąd wizerunek nietoperza.
-Nie podoba mi się, że wszyscy nosicie takie same znaki. I że wcale się nie odzywacie. Ktoś
tu stara się za wszelką cenę udoskonalić wizerunek wampira. Oczekują odpowiedzi. Możesz
mi ich udzielić i umrzeć lekką śmiercią, w przeciwnym wypadku przykuję cię nagiego do
dachu jednego z budynków, uchodzącego za biurowce, a gdy wzejdzie słońce, spalisz się
powolutku, centymetr po centymetrze. Być może jesteś jakimś lepszym, udoskonalonym
modelem wampira, ale założę się że i tak spłoniesz żywcem.
Tamten wzdrygnął się. Wyraziste kontury jego czoła jeszcze bardziej zaostrzyły się, z
czeluścią gardła dobiegło nieprzyjemne niskie warknięcie.
5
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzonowiec.htw.pl
  • Odnośniki