Charlie Chan prowadzi śledztwo - Earl Derr Biggers, Klub Srebrnego Klucza - kryminaly, Klub srebrnego kluczyka

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Od redakcjiEarl Derr Biggers umarł w roku 1933 w wieku latczterdziestu dziewięciu. Autor dziesięciu powieści i pięciusztuk, znany jest dzisiaj przede wszystkim jako twórcapostaci Charlie Chana, sympatycznego, choć trochękomicznego detektywa chińskiego z Hawajów. „Złowróżbni,występni Chińczycy nie są nowością w literaturze-tłumaczył kiedyś Biggers - ale nie wiem, czy ktośwprowadził przede mną sympatycznego Chińczyka, którystoi na straży prawa i p o r z ą d k u . . T e n to Chińczykprzyniósł Biggersowi uznanie i popularność i dziś nazwiskoBiggersa zrośnięte jest z postacią Chana równie silnie jaknazwisko Conan Doyle’a z postacią Sherlocka Holmesa.Oczywiście jednak wylewny, tajemniczy, kwiecisty wmowie człowiek Wschodu, Charlie Chan, w niczym nieprzypomina zimnego angielskiego dżentelmena, SherlockaHolmesa. Ma on też własną, opartą na znajomościpsychologii metodę śledczą. Nie darmo pisał o swoimbohaterze Biggers: „Jeżeli dobrze rozumiem Charlie Chana,kieruje się on przekonaniem, że poznawszy dostateczniecharakter człowieka, będzie w stanie niemal przewidzieć,czego można się po nim spodziewać w określonychokolicznościach".Z sześciu powieści Biggersa, których bohaterem jestCharlie Chan, pierwszą wznowiliśmy w nowym tłumaczeniu„Za kurtyną“. Napisana w roku 1928, książka ta była wydanapo polsku przed wojną. Następna z kolei ukazuje się powieść pt.„Charlie Chan prowadzi śledztwo“, powstała w roku 1930 inigdy dotąd na polski nie tłumaczona.I. Deszcz na PiccadillyInspektor Duff ze Scotland Yardu szedł w deszczu ulicąPiccadilly. Z daleka, zza parku Świętego Jakuba, słyszałniewyraźne bicie Big Bena na gmachu Parlamentu. Godzinadziesiąta. Noc szóstego lutego 1930 roku. Należy zachować wpamięci godzinę i datę, gdy chodzi o inspektorów ScotlandYardu, chociaż w tym wypadku nie ma to wielkiego znaczenia -nie będzie to protokołowane w sądzie.Inspektor Duff, człowiek z natury pogodny i zrównoważony,był raczej w złym nastroju. Tego dnia, jak i od wielu dni,obecny był w sądzie na długiej i nudnej sprawie, właściwie najej zakończeniu. Sędzia w złowróżbnym czarnym berecie skazałdrobnego, posępnego człowieczynę na szubienicę. No,nareszcie koniec z tą sprawą, myślał Duff. Tchórzliwymorderca, bez sumienia, bez ludzkich uczuć. Ale umiałwciągnąć Scotland Yard w trudne polowanie, umiał zacieraćślady. Metoda jednak zwyciężyła. Metoda i łut szczęścia, jakiemiał inspektor Duff: przejęty list, napisany przez mordercę dokobiety na Battersea Park, odpowiedni wniosek z podwójnegoznaczenia jednego małego, niewinnego pozornie zdania. Tak,wystarczyło się tego chwycić i trzymać, dopóki obraz nie stał siękompletny. I teraz jest już po wszystkim.Duff owinął się szczelnie w płaszcz, z ronda jego staregofilcowego kapelusza woda kapała mu na nos. Trzy wieczornegodziny spędził w kinie "Marble Aren". Miał nadzieję uwolnićsię od siebie. Oglądał film z mórz południowych: palmy nabrzegu, niebo roztopione od słońca. Wtedy przypomniał sobieznajomego detektywa z tamtych stron. Spotkał go kilka lattemu w San Francisco. Skromny sierżant policji z Honoluluzbierał dowody przestępstw wśród równikowych wiatrów iwiecznie kwitnących drzew. Inspektor uśmiechnął się smętnie.Szedł wzdłuż Piccadilly bez żadnego określonego celu. Była todla niego po prostu ulica wspomnień. Do niedawna pełniłfunkcję inspektora dzielnicowego przy komisariacie na VineStreet. Podlegał mu oddział śledczy Scotland Yardu weleganckiej dzielnicy Londynu. Właśnie Piccadilly była terenemjego polowań. Przez kurtynę deszczu dostrzegł eleganckiewejście do ekskluzywnego klubu, w którym ujął ukrywającegosię bankiera-bankruta. Zaciemniona wystawa sklepu, którymijał, przypomniała mu ten wczesny ranek, kiedy zobaczyłciało Francuzki zamordowanej wśród jej paryskich toalet. Białafasada hotelu "Berkeley"’ ożywiła wspomnienie okrutnegoszantażysty, którego wreszcie schwytano, ogłupiałego ibezbronnego, gdy wychodził z wanny. Parę kroków dalej, przyHalf Moon Street, tuż koło stacji metra, podszedł kiedyś dosmagłego mężczyzny, szepnął mu parę słów na ucho. Twarztamtego zbielała. Elegancki morderca, poszukiwany od dawnaprzez policję nowojorską, wracał właśnie do swojej wygodnejkryjówki na Albany, gdy Duff położył mu rękę na ramieniu. Wrestauracji „Książęcej", naprzeciwko, inspektor Duff przezdwa tygodnie co wieczór jadał kolacje, obserwując bacznieczłowieka, który myślał, że wieczorowy strój kryje skuteczniejego plugawą tajemnicę. A tu, na placu Piccadilly, do któregowreszcie dobrnął, pewnej pamiętnej północy odbył pojedynekna śmierć i życie ze złodziejami brylantów z Hatton Garden.Deszcz padał ostry, chłostał inspektora z furią. Duff wszedł dobramy i stał patrząc na plac. Żółte światła niezliczonych reklamrozmazane w potokach deszczu, małe lśniące jeziorka wody naasfalcie. Duff przeszedł dalej skrajem placu i zniknął w głębiciemniejszej ulicy. Zaledwie paręset metrów od jasnejPiccadilly stał ponury budynek z żelaznymi kratami na oknachparteru. Nad drzwiami paliła się słaba żarówka. Inspektor Duffczuł przemożną potrzebę towarzystwa. Po chwili wchodziłznajomymi schodami do komisariatu na Vine Street.Inspektor Hayley, następca Duff a na tym ważnymstanowisku, był sam w swoim gabinecie. Szczupły mężczyzna ozmęczonej twarzy uśmiechnął się szeroko na widok przyjaciela.- Cześć, stary. Siadaj! Właśnie miałem ochotę z kimśpogadać. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzonowiec.htw.pl
  • Odnośniki